Strona główna Serial Siedem rzeczy, które zaskoczyły mnie w 4. sezonie Stranger Things (przed finałowymi odcinkami)

Siedem rzeczy, które zaskoczyły mnie w 4. sezonie Stranger Things (przed finałowymi odcinkami)

Autorka: Katarzyna Goworek
0 Komentarz

Wszyscy fani Stranger Things. Nie mogą się już doczekać końca tej historii. Czekając z niecierpliwością na ostatnie odcinki przeczytajcie o moich siedmiu największych zaskoczeniach. 4. sezonu. Tekst zawiera spoilery!

Kiedy wszyscy emocjonowali się początkiem najnowszego sezonu ja dopiero zaczynałam przygodę z tym serialem. Często spóźniam się na popkulturowe imprezy. Początkowo podchodziłam sceptycznie. I w sumie nadal tak jest. Uwierzcie mi, dziewczynie, która spędziła końcówkę liceum i studia licencjackie na czytaniu Stephena Kinga żaden serial o małym miasteczku, grupie nastolatków, czyhającym niebezpieczeństwie i tajemnicy, oczywiście atmosferze pełnej grozy, z bohaterami, którzy w obliczu tych wydarzeń pokazują swoje najlepsze albo najgorsze strony nie jest żadnym zaskoczeniem.

Stranger Things jest jednak serialem bardzo wciągającym nawet dla osoby, która czytała i widziała już wiele. Może o tym świadczyć fakt, że wszystkie sezony serialu pochłonęłam naprawdę bardzo szybko.

Po dość wtórnym drugim sezonie i dosyć nudnym 3 sezonie (cała ta teenage drama nie była jakoś bardzo interesująco przedstawiona, widziałam je w popkulturze już dziesiątki razy), w czwartym sezonie twórcy Stranger Things pokazują dokładnie, na co ich stać. Najnowsza odsłona serialu ma wiele naprawdę mocnych i świeżych elementów, które sprawiają, że przypominamy sobie za co pokochaliśmy ten serial, Albo przynajmniej, dlaczego zaczęliśmy go oglądać.

Czym zaskoczył lub zachwycił mnie czwarty sezon Stranger Things?

  1. Scena z piosenką Kate Bush.

Kiedy ja dopiero zaczynałam oglądać Stranger Things od pierwszego sezonu cały Internet zdążył się już zachwycić sceną, która z miejsca stała się kultowa. Chodzi oczywiście o scenę Max z piosenką Kate Bush w tle. Omijałem jak ognia wszelkich informacji na temat tej sceny i kontekstu w jakim pojawia się ta absolutnie porywająca piosenka, ponieważ nie chciałam spoilerować sobie fabuły. Pomyślałam jednak, że nie może być aż tak dobra jak wszyscy mówią. Na pewno jest przesadzają. Kiedy jednak w końcu dotarłam do 4 sezonu, a później do tej sceny, przekonałam się, że nie ma w tych opiniach ani krzty przesady. Mam wrażenie, że to jest jedna z najbardziej zapadających w pamięć scen. Jakie widziałam w ostatnim czasie. A może nawet jakie widziałam w ogóle. Jeszcze za mało czasu minęło, abym mogła to w stu procentach stwierdzić.

Jestem zachwycona tym, że młodsze pokolenie mogło dzięki temu serialowi odkryć niesamowitą, charyzmatyczną, fenomenalną Kate Bush i tę absolutnie wyjątkową piosenkę, która w ogóle nie straciła na klimacie i na sile oddziaływania.

Jedyne, co może mnie troszeczkę irytować i irytuje, to to, że ci, którzy dopiero odkrywają tę piosenkę i w ogóle twórczość artystki. Zachowują się czasem tak, jakby zostało odkopana z wykopalisk? A przecież to wciąż jest bardzo ważny i znaczący element kultury popularnej i muzyki nie tylko lat osiemdziesiątych, ale ogólnie

2. Ukazanie traumy i poczucia winy. Maxine i pozostałych bohaterów.

Vecna czy też po prostu potwór, który dręczy bohaterów jest kolejnym stworzeniem, które dostało się do Hawkins z równoległego wymiaru. Nigdy jednak żaden inny potwór z pozostałych sezonów. Nie był tak przerażająco bliski, tak ludzki i tak porażający. Vecna bowiem żywi się poczuciem winy. Lękiem. Traumą. Smutkiem i osamotnieniem. Przez co to dopada nas najbardziej. Ponieważ jest odzwierciedleniem uczuć myśli, emocji i wątpliwości bohaterów. A nie tylko abstrakcyjnym potworem, z którym się mierzą, ale który nie dotyka tak bardzo najbardziej skrywana lęków i uczuć. Mam wrażenie, że twórcy Stranger Things bardzo w tym temacie dojrzali i zaczęli do tego typu kwestii podchodzić bardzo poważnie. Przy okazji potwora, który żeruje na lęku, samotności i poczuciu winy opowiadają historię o dojrzewaniu. Do szukania pomocy i wsparcia u innych. Mówię dosłownie o tym, że wsparcie przyjaciół i bliskich może uratować życie, a najbardziej przerażające rzeczy są czasem najbliżej nas. Albo w nas samych.

Niesamowitej realności Vecnie dodaje fakt, że nie jest to CGI, że gra go aktor w specjalnej charakteryzacji. Przez to potwór jest najbliżej bohaterów. I najbliżej nas. Jest tak realny, jak to tylko możliwe. A uratować nas może kontakt z tym, co najbardziej kochamy i z ludźmi, których najbardziej kochamy.

3. Murray Bauman

Kolejnym aspektem, na który chce zwrócić uwagę jest oczywiście Murray Bauman. Oczywiście, że Murray. Jego rola w trzecim sezonie bardzo się zwiększyła, a w czwartym stał się jedną z głównych postaci. Naprawdę nie mogłabym się bardziej z tego cieszyć. Już w drugim sezonie kradł absolutnie każdą z nielicznych scen, w jakiej się pojawił. Myślę, że jest jedną z najbardziej rozpoznawalnych postaci drugoplanowych. A to oczywiście zasługa scenarzystów i aktora. Brett Gelman pokazywał na co go stać już w innych projektach. Przede wszystkim we Fleabag i Love (pierwszy serial jest dostępny na Amazon Prime, drugi na Netflix). Bardzo się cieszę, że Murray jest właśnie taką postacią, jaką jest, ponieważ o ile bardzo lubię sposób, w jaki Gelman buduje swoje postacie i nie jestem pod nieprzemijającym wrażeniem jego talentu i energii to jego postaci we wspomnianych produkcjach budziły moją organiczną niechęć i przewracanie oczami.

Oczywiście, Murray ma wiele wspólnych cech z postaciami Doktora Grega Coltera z Love i Martina z Fleabag. Jest to postać równie egzotyczna, ekscentryczna, która zabiera cały tlen w pomieszczeniu i robi dużo hałasu. I ma zdecydowanie zbyt wysokie mniemanie o sobie. Jednak w przeciwieństwie do. Do Grega Coltera i Martina ma serce po właściwej stronie. Jest odważny, kreatywny, podejmuje działania, nawet jeśli niosą za sobą ryzyko zależy mu na przyjaciołach. I przyczynia się do pozytywnych zmian. Nie mówiąc już o tym, że jest doskonałym terapeutą par i potencjalnych par. Doskonale czyta ludzi. Mimo że bywa irytujący to dba o innych. A Brett Gelman jest doskonałym przykładem na to, że można być doskonałym aktorem charakterystycznym grającym niezapomniane drugoplanowe role i nie tylko.

4. Sherlock Holmes

Jako ta, która zna się na Sherlocku Holmesie. I która zaczyna zjadać zęby na tym temacie. Powinnam uodpornić się na liczne wzmianki o słynnym detektywie w popkulturze czy w różnych serialach. W końcu jest to tak znacząca postać, że nawiązania pojawiają się właściwie zawsze. Dalej każdą wzmianką cieszę się jak dziecko i jestem kupiona tym, że ktoś wspomni o Sherlocku Holmesie czy twórczości Sir Arhura Conan Doyle. A jeżeli ktoś padnie cytat z wypowiedzi słynnego detektywa albo fragment opowiadania jestem po prostu zachwycona i nie mogę przestać się cieszyć. Takie prawo Holmesiany.

Możecie się więc domyśleć, że byłam absolutnie zszokowana i zachwycona, że nawet w Stranger Things bohaterowie kilkukrotnie odwołali się do Holmesa. A Dustin nawet go zacytował. Przypomnę, że chodzi o następujący cytat: „The world is full of obvious things which nobody by any chance every observes”.

Słowa te Holmes wypowiedział oczywiście w noweli. Pies Baskerville’ów, która opowiada o domniemanym piekielnym psie.  Jestem absolutnie zachwycona doborem cytatu. I tak głębokim, wyraźnym i celowym ukłonem w stronę. Sherlock Holmesa i Sir Arthura Conan Doyle’a.  Doskonale pasował do klimatu i charakteru tego odcinka. Prawdopodobnie ciężko by było dobrać cytat, który lepiej pasowałby do kontekstu sceny i jej niepokojącej atmosfery. Jeżeli chcecie się o tym przekonać koniecznie sięgnijcie po Psa Baskerville’ów.

Poza widocznie twórcy uznali, że każdy nerd powinien znać te klasyczne opowieści o słynnym detektywie. Może nawet dzięki temu widzowie sięgną po te opowieści. Kompletnie nie spodziewałam się odniesienia do Sherlocka Holmesa w Stranger Things, ale Jestem absolutnie zachwycona. Każde uhonorowanie Sherlocka Holmesa mnie cieszy, a szczególnie w tak popularnym i znanym na całym świecie serialu jak ten.

5. Brak konsekwencji w budowaniu postaci jedenastki.

Przejdźmy teraz do aspektu, który naprawdę niezbyt mi się podoba w 4 sezonie. Jedenastka, która cały czas dążyła do tego by wieść, normalne życie, nie naznaczone jej zdolnościami przeżytą traumą i. okrutnymi rzeczami, które robiła zaczyna wracać do początku. Brutalny atak na rówieśniczkę i nie opanowanie instynktu to pierwszy sygnał. I oczywiście, wobec niej stosowano naprawdę okrutny bullying, ale siła z jaką zaatakowała mogła naprawdę zagrozić życiu.  Zdecydowała się także okłamywać swojego chłopaka. I jasne, być może naprawdę dewiza: przyjaciele nie kłamią, naprawdę nie tyczy się osób, z którymi jest się w związku, ale sądziłam, że wcześniejsze wydarzenia sprawiły, że inaczej podchodzi do różnych kwestii. Mam wrażenie, że twórcy zwyczajnie cofnęli rozwój postaci Jedenastki do początku.

Drugim sygnałem. natomiast była decyzja, by przestać uciekać i zostać. Ze swoim dawnym oprawcą, który ma pomóc jej odzyskać moce.  Nie wyrobiłam sobie jeszcze zdanie na ten temat, ponieważ nie wykluczam, że Jednostka ma jakiś dalszy cel swojego postępowania (np. zwyczajnie odzyskać moce i uciec, ale to zdecydowanie mi się nie podobało. Być może coś się zmieni w tych finałowych odcinkach.

6. Brenner, który nie pomógł Jedenastce?

Może Jestem naiwna, ale byłam pewna, że gdy doktor Brenner uchronił Jedenastkę przed wywiezieniem do poprawczaka naprawdę chce uratować ją i jej przyjaciół przed kolejnym niebezpieczeństwem czającym się w Hawkins. Byłam pewna, że robi to za plecami nieprzychylnego. Jedenastce rządowi i wbrew zaleceniom chce jej pomóc zyskać moce, żeby mogła pomóc swoim przyjaciołom. Jak się jednak okazało Brenner nie tylko jej nie pomógł, ale też wpuścił ją w sidła dawnego oprawcy. Jak się potem okazało zrobił to, bo „Papa” przekonał go, że tylko wspólnie są w stanie pomóc Jedenastce. Tak czy inaczej było to dla mnie bardzo duże zaskoczenie. Kto wie czym jeszcze zaskoczy nas Brenner?

7. Stranger Things przeskakuje rekina

Będę szczera. Nigdy nie oczekiwałam od Stranger Things zbytniego realizmu. To w końcu serial o małym amerykańskim miasteczku, w którym czterech chłopców spotyka dziewczynkę obdarzoną niezwykłymi zdolnościami.  O tym, że istnieje drugi wymiar, a przez portale do naszego świata. mogą przychodzić z niego potwory. Nawet jednak w serialu fantastycznym (czy jakimkolwiek innym, a także w książkach czy filmach) oczekuję, iż będzie się on trzymał zasad, które sam wcześniej ustanowił. Przeskakiwanie rekina nie jest bowiem odchodzeniem od realizmu w ogóle, lecz odchodzeniem od ustalonych praw rządzących danym światem przedstawionym. Nie przypominam sobie natomiast, by w Stranger Things była mowa o tym, że można kilkakrotnie umknąć przed ogniem z broni palnej. Albo być dręczonym? I bitym. I dalej trzymać się w niezłej formie. Oczywiście, Hopper jest bardzo silnym człowiekiem. Także fizycznie. Nie zmienia to jednak faktu, że jest to mało wiarygodne.

 A co Was najbardziej zaskoczyło w czwartym sezonie? Zgadzacie się z moimi typami? Koniecznie dajcie mi znać w komentarzu lub w mediach społecznościowych.

Dajcie też znać jakie są Wasze przewidywania na finał? I czy chcielibyście więcej tekstów o Stranger Things w Aktówce Kultury?

Jeżeli macie w swoim gronie znajomych fanów serialu koniecznie wyślijcie im link do tego tekstu.

Zobacz także

Daj znać, co myślisz

Ta strona używa ciasteczek. Ok, świetnie! Polityka prywatności