Ostatni weekend września spędziłam w Warszawie na trzeciej edycji Sherlockonu. Uczestniczenie w jedynym konwencie fanów Sherlocka Holmesa w Polsce to jest dla mnie definicja bycia we właściwym miejscu i czasie. Powiem krótko: było fantastycznie. Jeżeli chcecie się dowiedzieć się więcej oto moja relacja z tego wydarzenia.
Jesteśmy fanami Sherlocka Holmesa
Na początek dygresja, jak to u mnie: Naprawdę lubię rozmawiać z ludźmi na tematy, które mnie interesują i lubię słuchać o ich zainteresowaniach. Często są mniej lub bardziej spójne z moimi, ale bywają też zupełnie odrębne. To poszerza horyzonty, czegoś uczy, nie zamyka w hermetycznej bańce, sprawia, że wciąż chcesz poszerzać wiedzę i masz tę energię, która napędza do działania, do ciągłych poszukiwań i wychodzenia ze swojej własnej popkulturowej strefy komfortu.
Gdy jednak wreszcie trafiasz na wydarzenie, gdzie ludzie interesują się tym samym, mało tego są tu głównie właśnie z tego powodu to tworzy się zupełnie inny rodzaj energii i atmosfera tak pełna życzliwości, że wręcz rodzinna. Wchodząc na Sherlockon czułam się jakbym wróciła z długiego spaceru i ktoś podał mi kubek z herbatą (o dziwo na konwencie nie zakupiłam żadnego kubka, mam jednak trochę silnej woli). Chodzi mi o to, że kiedy zwykle rozmawiasz z ludźmi, którzy nie interesują się Holmesem, a przynajmniej nie w takim stopniu, zapominasz, że nie jesteś w tych swoich zainteresowaniach sama, że są ludzie, którym nie musisz rozwijać skrótu PLOSH czy ACD, którzy się nie dziwią, że Holmes miał brata, którzy wiedzą kim był Jeremy Brett czy Basill Rathbone. Nie musisz więc tracić energii i czasu na tłumaczenie rzeczy dla fanów zupełnie podstawowych, tylko od razu przejść do meritum a w dodatku możesz dyskutować długo i nikt nie będzie miał dość. To daje niesamowite poczucie komfortu, bycia we właściwym miejscu i zwyczajną radość, bo na hasło „Sherlock Holmes” ludzie po prostu entuzjastycznie kiwają głowami.
I to nawet nie chodzi o to, że wszyscy interesujemy się dokładnie tym samym. O tym już pisałam w którymś z tekstów. Komuś bliżej do kanonu, komuś do XXI wieku. Ktoś z nas „czuje” Elementary, część nie, ktoś Wam będzie przypominał o tym jak ważny jest Mycroft i żeby go wreszcie docenić, ktoś opowie o tragicznych losach aktorów, którzy zagrali Holmesa albo o Sherlockach do słuchania. Ale jesteśmy w tym wszystkim razem. Możemy się wspólnie zastanawiać, dlaczego autorzy mają problem z przedstawianiem Watsona w ekranizacjach i adaptacjach. Jesteśmy fanami Sherlocka Holmesa i to nas łączy, daje nam płaszczyznę komunikacji. Jedną z wielu, ale niezwykle silną. Możemy się różnić w opiniach, ale to jedno się nie zmienia. Poza tym lubimy, szanujemy i znamy wiele wersji przygód Holmesa i Watsona. Jesteśmy otwarci na nowe. Bo dzięki nowym inspiracjom postacie z opowieści Dolye’a wciąż są obecne w świadomości ludzi.
Być z ludźmi, którzy się tym interesują i to po prostu czują to jest jedno z najlepszych doświadczeń jakie można przeżyć będąc fanem. Do tego stopnia, że kiedy w sobotę wieczorem wychodziłam z budynku, naprawdę zastanawiałam się czy ja w ogóle muszę wychodzić z tego małego, cudownego Holmesowego świata? Na szczęście wiedziałam, że wrócę w niedzielę. A teraz mam nadzieję, że wrócę za rok albo wcześniej na jakieś inne Holmesowe wydarzenie organizowane przez tę ekipę.
Chcę podkreślić, że całe to wydarzenie nie byłoby możliwe bez absolutnie fantastycznych ludzi, przede wszystkim bez wspaniałych, pełnych pasji i pozytywnej energii, którą mogłyby zasilić cały świat, a już na pewno całą Warszawę – Mai Margasińskiej i Katarzyny Kowalskiej oraz Mai Białek. A także pozostałych współorganizatorów i pomocnych woluntariuszy. Wydarzenie było naprawdę dobrze zorganizowane logistycznie
Dwa dni z Sherlockiem Holmesem
Sherlockon już po raz drugi gościł na warszawskim Ursynowie w Dzielnicowym Ośrodku Kultury (pierwsza edycja obyła się w warszawskich Hybrydach). Powiem krótko – działo się! Oczywiście nie zdam relacji ze wszystkich wydarzeń konwentowych, bo nie we wszystkich uczestniczyłam. Legenda głosi, że Aktówkę można zawsze spotkać przycupniętą z boku na prelekcjach z notesem w ręce skrobiącą notatki. Tak, jestem osobą, która robi notatki na konwentach – i dobrze, bo na prelekcjach można było dowiedzieć się wielu fascynujących rzeczy albo usystematyzować wiedzę. Jeśli już wyściubiałam nos z sal wykładowych to głównie po to by zakupić gadżety.
Na konwencie w głównym holu rozgościli się wystawcy. Można było kupić wyjątkowe Sherlockonowe przypinki z logiem konwentu i wizerunkami bohaterów – Sherlocka, Sherlocka i Johna (w wydaniu klasycznym i uwspółcześnionym), Moriarty’ego i Mycrofta, o którym na szczęście nie zapomniano. Zostały zaprojektowane specjalnie na tę okazję przez Macieja Zielińskiego
Uczestnicy mieli możliwość premierowo zagrać w grę detektywistyczną. Nie zabrakło też zajęć kreatywnych takich jak rysowanie czy ozdabianie pierniczków. Zapewne mało kto oparł się pokusie zrobienia sobie pamiątkowego zdjęcia – z Sherlockiem Holmesem, Johnem Watsonem, Napoleonem zbrodni oraz adresu, gdzie wszystko się zaczyna – drzwiami do mieszkania na 221B Baker Street.
O Holmesie, z Holmesem, wokół Holmesa – Pierwszy dzień Shelockonu
Sobota należała do fanów Sherlocka Holmesa, którzy chcieli się dowiedzieć więcej – nie tylko o samym detektywie czy jego bracie – ale przede wszystkim na tematy około Holmesowe – dotyczące adaptacji, ekranizacji, animacji czy o aktorach grających tego słynnego bohatera
Z jednej z pierwszych sobotnich prelekcji mogliśmy dowiedzieć się, dlaczego tytuł filmu animowanego Disney’a zmieniono z Basil z Baker Street na Wielki Mysi detektyw oraz dlaczego nie chciano, aby plakat bezpośrednio kojarzył się z Holmesem (skutkiem czego Basil nie ma klasycznych atrybutów kojarzonych z detektywem).
Maja Białek, czyli Sherlockistka wygłosiła prelekcję o Sherlockach Holmesach do słuchania. Przeróżnych. Od doskonałych po złe, od odczytania kanonu po słuchowiska. O anglojęzycznych po polskie. Najważniejszym przekazem z tej prelekcji (oprócz tego, że należy kochać Douglasa Wilmera) jest to, że nie ma wystarczająco dobrego powodu, żeby nie sięgnąć po Holmesowe audiobooki. Nie słuchasz jeszcze Holmesa? Zacznij! Obawiasz się, że się nie skupisz? Nie da się nie skupić słuchając jak słynny detektyw rozwiązuje zagadki. Poza tym to świetna okazja do szlifowania języka.
Ja wkroczyłam na scenę cała na granatowo (w hołdzie dla granatowego szalika Sherlocka, niebieskich krawatów Mycrofta oraz niebieskiego TARDISa) i wygłosiłam prelekcję. Mimo narzuconego sobie tempa nie zdążyłam powiedzieć wszystkiego, bo miałam prawie 19 stron A4. Gratuluję wytrwałym. Mam nadzieję, że się nie nudziliście.
Zdecydowanie najbardziej poruszającą prelekcję wygłosiła Magdalena Jung. Opowiadała o czterech aktorach wcielających się w Holmesa i o tym jak tak rola wpłynęła, a nawet zaważyła na ich życiu. Często w naszym uwielbieniu dla talentu aktora i jego charyzmy, szczególnie w roli naszej ukochanej postaci literackich zapominamy, że oni sami finalnie tej roli nie lubili, bo często byli w niej szufladkowani i nie grali już w innych produkcjach co uniemożliwiło im dalszą karierę, ale to nie jedyne negatywne skutki. Robert Stephens przepłacili rolę Holmesa załamaniem nerwowym wskutek perfekcjonistycznego nastawienia reżysera. Jeremy Brett to najtragiczniejsza postać ze wszystkich aktorów, którzy wcielili się w Holmesa, to jak niszczyła go choroba można zobaczyć na ekranie (zmiany fizyczne).
Niezwykle interesujące była sobotnia debata wieńcząca pierwszy dzień konwentu dotycząca miłości i LGBT w świecie Arthura Conan Doyle’a. Wbrew pozorom kwestia tego co łączyło Holmesa i Watsona interesuje nie tylko fandom. Przybliżona została rzeczywistość społeczno-prawna, w której Doyle pisał swoje opowieści, przedstawiono możliwe tropy jakie Doyle mógł umieścić w tekście oraz omówiono, jak wyglądają relacje bohaterów w różnych ekranizacjach i adaptacjach.
A oprócz prelekcji…
Nie samymi prelekcjami żyje konwentowicz, nawet jeśli jest Holmesianinem. Na Sherlockonie w sobotę można było zagrać w bingo z nagrodami, uczestniczyć w grze terenowej czy warsztatach – językowych lub aktorskich. Były też degustacje i warsztaty DiY. Solą każdego konwentu jest konkurs cosplay, którego oczywiście nie mogło zabraknąć na Sherlockonie.
Jak pisać (nie tylko) kryminały – Drugi dzień Shelockonu
Niedziela należała już nie tylko do miłośników słynnego detektywa, ale przede wszystkim do pasjonatów pisania, kryminałów oraz… pisarzy kryminałów. A także – co nie powinno dziwić – kryminalistyki. Chętni mogli uczestniczyć w oględzinach miejsca zbrodni.
Ja oczywiście siedziałam na wydarzeniach związanych z pisaniem. Przed południem Kasia Kowalska wygłosiła wykład o tym jak wydać książkę. Co robić, czego unikać? Najważniejsze informacje, podane w bardzo przejrzystej formie. Absolutne must know dla każdego kto myśli o tym by zaistnieć na rynku wydawniczym. Nawet jeśli już trochę o tym wiedzieliście ten pomógł w usystematyzowaniu wiedzy.
Potem przyszedł czas na warsztaty twórczego pisania z Edytą Pętkowską, która opowiadała o tym jak stworzyć głównego bohatera kryminału (i nie tylko). Jakie cechy powinien posiadać? Dlaczego musi mieć cel? Nie tylko mogliśmy się tego dowiedzieć, ale także potrenować w praktyce.
Już na zakończenie mojego pobytu w Warszawie uczestniczyłam w bardzo ciekawej prelekcji dotyczącej kryminału w filmie i literaturze. W swoim wystąpieniu prelegent mówił między innymi o tym, że każda historia, ale także poszczególne jej etapy czy pojedyncze składają się z ośmiu elementów. Wskazywał na potrzebę łączenia różnych gatunków w kryminałach, aby znana i lubiana formuła się nie znudziła.
W niedzielne popołudnie uczestnicy konwentu mieli wyjątkową okazję spotkania z pisarzami, autorami kryminałów. Niestety nie mogłam w nim uczestniczyć, bo czekała mnie podróż do domu. Jeśli ktoś z Was uczestniczył w tym spotkaniu podzielcie się wrażeniami w komentarzu.
Ktoś mógłby powiedzieć, że to mały konwent, że zainteresowanie mogłoby być większe. Ale to wydarzenie poświęcone głównie jednej postaci (w kilkudziesięciu możliwych wersjach, ale jednak). I to ma w sobie taką niezwykłą magię i energię, że można mieć tylko nadzieję, że przekazaliśmy ją światu i za rok będzie nas więcej
Jeszcze raz dziękuję bardzo organizatorom, wszystkim, którzy przyszli wysłuchać mojej prelekcji i wszystkim współuczestnikom warsztatów pisarskich.
Jestem dumna i zaszczycona, że mogłam uczestniczyć w tym wydarzeniu.
4 komentarze
Miarą każdego konwentu jest jakość, a nie ilość, a czytając o tych wszystkich prelekcjach i znając Twoją jestem pewna wysokiego poziomu tego spotkania. W następnym roku jadę z Tobą! 🙂
Atmosfera i prelekcje fantastyczne. No ja myślę! Za rok Ci nie odpuszczę 🙂
Byłam na twojej prelekcji i bardzo mi się spodobała 🙂 Naprawdę duża dawka wiedzy na temat Mycrofta i ogólnie postaci drugoplanowych 🙂 Oby do zobaczenia na kolejnym Sherlockonie 🙂
Dziękuję za miłe słowa 🙂 Bardzo mi zależało na tym, żeby umieścić temat prelekcji w jakimś szerszym kontekście. Cieszę się, że mi się to udało 🙂 Do zobaczenia, ja będę na pewno 😉