Strona główna Sherlock Holmes Jestem fanką Sherlocka Holmesa

Jestem fanką Sherlocka Holmesa

Autorka: Katarzyna Goworek
2 komentarze

Od dłuższego czasu myślę sobie, że bycie fanem Sherlocka Holmesa od dawna nie było przyjemniejsze niż teraz, w roku 2019. Z wielu powodów. Chyba nigdy też to stwierdzenie nie wymagało tak dużego doprecyzowania. Kiedy mówię o tym nowym osobom już po sekundzie słyszę „Ale czekaj, którego? Tego klasycznego z książek czy tego współczesnego?”. Mówię wtedy, że jestem po prostu miłośniczką opowiadań i wielu innych adaptacji i ekranizacji, choć serialowi BBC wiele zawdzięczam. Jestem po prostu fanką Sherlocka Holmesa. Ta prosta deklaracja mogłaby wystarczyć, ale nie byłabym sobą gdybym się jednak trochę na ten temat nie rozpisała.

Możecie to zresztą wydedukować z samego faktu, że wpisy poświęcone słynnemu detektywowi mają osobną kategorię, a pierwszy tekst po przywitaniu się z blogowym światem opowiadał o współczesnej adaptacji klasycznych opowiadań. Ten wpis jako jeden z nielicznych w Aktówce nie ma żadnego podtytułu. Po prostu jestem fanką Sherlocka Holmesa. Zarówno Holmesa i Sherlocka.

Klasycznie i współcześnie lub Holmes i Sherlock

Celowo użyłam sformułowania Holmes i Sherlock zamiast stwierdzić, że jestem Holmesianą i Sherlockianą. Bowiem mimo tego, że obecnie Sherlocians kojarzy z serialem BBC to jednak należy pamiętać, że dawnej zarówno jednym i drugim mianem określano miłośników detektywa z opowieści Sir Arthura Conan Doyle’a. Po prostu Sherlockiści to byli fani amerykańscy  (czy też nie brytyjscy) a Holmesianie to czytelnicy brytyjscy. Teraz mianem Holmesianów określa się fanów kanonu i klasycznych adaptacji i ekranizacji a mianem Sherlockistów czy też Sherlockians – fanów uwspółcześnionych przygód detektywa w serialu BBC. Jak widać trochę się skomplikowało i nie zawsze jest słuszne. 

W każdym razie rozróżnienie czy jestem bardziej fanką współczesnego czy klasycznego jest dla mnie trudne. Zarówno kanon ACD jak i serial BBC są dla mnie ważne w podobnym stopniu choć z nieco innych powodów. Przede wszystkim uważam, że taki podział jest niepotrzebny i sztucznie dzieli fanów tej niezwykłej postaci. Niezależnie od tego czy bliżej Wam do klasycznego Holmesa czy współczesnego Sherlocka to jest to dobry czas dla wszystkich fanów detektywa.

Atrybuty klasycznego Sherlocka Holmesa (choć detektyw w opowiadaniach na co dzień czapki nie nosił). Oczywiście to tylko przedstawienie symboliczne – deerstalker wygląda jednak inaczej

Widzę to wszystko z pewnej perspektywy wiec mogę nieco się mylić, ale po złotej dla wszystkich Holmesianów erze niezapomnianego Jeremy’ego Bretta mam wrażenie, że nastąpiła pewna posucha dla fanów detektywa. Przerywany szalenie miłymi akcentami w postaci inspiracji opowiadaniami – jak Detektyw Monk czy fantastyczny Doktor House. Twórcy tych bohaterów czerpali sporo z Sherlocka Holmesa, ale nie kojarzyły się one z kanonem na tyle by w pełni zaspokoić tęsknotę za czymś prawdziwe „w duchu” opowieści Doyle’a. Potem nastąpiła premiera przygodowego filmu Ritchie’go, któremu można wiele zarzucać (i ja zarzucam, sami zobaczycie), ale jednak uśpiona przez lata popularność Holmesa trochę się obudziła. A potem Moffat, Gatiss i BBC porwało się na rzecz nie do pomyślenia dla fanów klasyki i świat oszalał. To wtedy świat znów pokochał (albo raczej przypomniał sobie, że kocha) Holmesa, Watsona i inne kanoniczne postacie.

Najpierw był Holmes

Powiedzmy sobie otwarcie – Kanon to kanon. Nikt nigdy nie odbierze pierwszeństwa i należnego szacunku opowieściom Doyle’a. Nikt też nie próbuje umniejszać jego ogromnego wpływu na współczesną kulturę, nie tylko popularną. Wręcz przeciwnie – Ilość przeróżnych ekranizacji, adaptacji i inspiracji świadczy, że jego twórczość jest wciąż żywa w świadomości ludzi i ważna dla twórców. Nie byłoby ŻADNEJ innej ekranizacji, adaptacji, komiksu, słuchowiska ani czegokolwiek związanego z Sherlockiem Holmesem, gdyby Sir Arthur Conan Doyle nie powołał do życia tej postaci w swoich opowiadaniach. Podobne jak innych bohaterów czy motywów, z których czerpie dzisiejsza popkultura. I to nie podlega negocjacjom.

Dlatego fani współczesnego Sherlocka i innych adaptacji powinni niezwłocznie sięgnąć po kanon. Natomiast Holmesianie powinni z życzliwością patrzeć szczególnie na pierwsze dwa sezony serialu BBC. Będą zadziwieni i zachwyceni z jak wielką estymą twórcy traktują opowieści Doyle’a. I jak bardzo mimo uwspółcześnienia jest kanoniczny. Powstał przecież z miłości do słynnego detektywa.

Pamiętajmy, że obie grupy wiele sobie nawzajem zawdzięczają. Ekranizacje czy dzieła inspirowane dają nowy oddech, nową przestrzeń i nową falę popularności tej ikonie popkultury. To jest cudowne! Właściwie postać Sherlocka Holmesa przeszła po prostu długą drogę od Holmesa do Sherlocka – co między innymi bardzo obrazowo pokazuje sam tytuł książki pewnego szwedzkiego Holmesologa Bostroma Mattiasa. W każdym razie jej amerykańskie wydanie, które ma tytuł „From Holmes to Sherlock”. Wydanie brytyjskie ma tytuł „The Life and Death of Sherlock Holmes”. I ma cudną okładkę (po tym jak kupiłam wydanie amerykańskie jako prezent, sobie sprawiłam wydanie brytyjskie).   

Póki co to jedyna Holmesologiczna książka w moim zbiorze

Teraz gdy mówi się o byciu fanem Sherlocka Holmesa niektórzy ludzie kojarzą bardziej serial niż XIX wieczne opowieści, ale przynajmniej kojarzą o czym mowa. To znów jest fajne. To znaczy dla fanów zawsze było fajne, ale teraz jest jeszcze bardziej. I tak, to ma swoje konsekwencje w postaci antagonizmów w fandomie i nie tylko, ale pomyślcie, że przed 2010 rokiem nikt by Was nie spytał o to czy wolicie współczesnego czy klasycznego bohatera tylko rozmówca próbowałby sobie przypomnieć, czy czytał te opowiadania w podstawówce czy nie i trochę by się ironicznie uśmiechnął. Co prawda pewnie jeszcze fajniejsze było być fanem Sherlocka Holmesa między 2010 a 2012, kiedy Sherlock BBC budził niezmącony zachwyt niż teraz kiedy wciąż zachodzimy w głowę czemu czwarty sezon tak bardzo nie wyszedł. W każdym razie teraz przynajmniej większość wie o czym mówisz, bo jeśli nie kojarzą już opowiadań to przynajmniej serial albo film.

Muszę przyznać, że wspaniale jest darzyć opowieści Doyle’a i serial BBC podobnym hypem ponieważ nic nie równa się z zachwytem jaki człowieka ogarnia po zobaczenia kolejnego kanonicznego elementu tak inteligentnie, błyskotliwe i w Holmesowym stylu przeniesionego w świat współczesny. Dlatego fani produkcji BBC, którzy nigdy nie czytali opowieści Doyle’a tracą dużą część zabawy. To jak dobrze udało się uwspółcześnienie klasycznych elementów i wątków dobitnie pokazuje, że opowieści Doyle’a tak naprawdę w wielu aspektach są ponadczasowe. Chociaż w wielu kwestiach szczególnie społeczno-politycznych mają datę ważności, która upłynęła i trzeba mieć to na uwadze mimo całej sympatii dla twórczości pisarza.

„Fani współczesnego Sherlocka i innych adaptacji powinni niezwłocznie sięgnąć po kanon. Natomiast Holmesianie powinni z życzliwością patrzeć szczególnie na pierwsze dwa sezony serialu BBC.”

Bez względu na to, czy bliżej Wam do Wiktorianskiego czy współczesnego Londynu. Czy jedyny słuszny Holmes to dla Was Brett czy Cumberbatch czy też w ogóle usiłujecie przypomnieć ludziom, że był ktoś taki jak Rathbone (osobiście kocham tych trzech aktorów w roli Holmesa miłością dozgonną). A może usiłujecie przekonać ludzi do innych postaci. Albo toczycie dyskusje o tym czy trzeci film Ritchie’go powinien powstać czy też nie. Albo uważacie, że Elementary ma zbyt mało wspólnego z Holmesem i Was to irytuje (mnie tak) lub przeciwnie – wpisujecie to w poczet zalet. To nie ważne. Ważne jest to, że wszyscy jesteśmy fanami słynnego detektywa. Celowo wspominam tu nie tylko o kanonie Doyle’a i Sherlocku BBC, ale też o innych ekranizacjach i adaptacjach. Jest przecież tyle filmów, seriali, książek, komiksów… i innych dzieł kultury inspirowanych tym literackim bohaterem Podział „klasycznie” kontra „współcześnie” nie mieści tego wszystkiego wiec bardziej adekwatnym sposobem na określenie podziału na „kanonicznie” kontra „kanon jako punkt wyjścia do inwencji”. Chociaż też nie jest to idealne. Fakt, że tak trudno mi wyznaczyć prawdopodobna granicę to kolejny dowód na to, że ten podział jest sztuczny. Dlatego gdy już się pojawia to właśnie najczęściej w kontekście Holmes (klasyka) kontra Sherlock (współczesność, serial BBC).

Czy widzisz w tym Holmesa?

Myślę, że podstawnym kryterium jakim powinniśmy się kierować przy ocenie jakiegoś nowego dzieła nawiązującego do bohatera Doyle’a jest to czy w danym aktorze czy nakreślonej postaci mimo świadomości występujących różnic widzimy Holmesa i czujemy klimat jego przygód czy też nie.

Bez względu na to czy Holmes wraz z Watsonem rozwiązuje swoje nietypowe zagadki kryminalne w wieku XIX czy XXI, czy akcja rozgrywa się w Anglii, Ameryce, Toyko czy kosmosie, czy mamy do czynienia z filmem czy serialem czy to film aktorski czy animowany to tak naprawdę ważne jest to, czy oglądając (czytając, słuchając…) dane dzieło nie macie wątpliwości, że mimo dostrzegania różnic i świadomości bardzo innego albo unowocześnionego podejścia do oryginalnych tekstów, że to opowieści o SH i w danym aktorze czy postaci widzicie Holmesa, Watsona, Mycrofta, Mary czy Moriarty’ego. Najważniejsze jest to czy po prostu uważacie, że jest to opowieść o Sherlocku Holmesie. Mam wrażenie, że jest to główny punkt zapalny, bo jeżeli ktoś widzi albo nie widzi to uważa, że pole do dyskusji z tą drugą osobą, która uważa inaczej się skończyło. Otóż nie, bo bez względu na odpowiedź zawsze jest pole do fascynujących dyskusji, wysłuchania argumentów i poszerzania horyzontów.

I jasne, te wszystkie rzeczy mniej lub bardziej bazujące na pierwowzorze są mniej lub bardziej udane a niektóre pewnie w ogóle nie powinny powstać (żebyśmy nie musieli zgrzytać zębami), ale o każdej można dyskutować. Jeżeli można to robić w gronie ludzi, którzy choć trochę znają temat i co ważniejsze po prostu lubią te postać to czy jest sens dzielić się na frakcje i wzajemnie się na siebie krzywić? Pamiętajcie, że kiedyś nowym Holmesem był dla ludzi Brett. Ciężko w to uwierzyć w erze, gdy Brett jest już tak ikoniczny a Cumberbatch tak niesamowity.

Atrybuty klasycznego Holmesa pasują do współczesnego Sherlocka

Codzienne życie (fanki) Sherlocka Holmesa – czyli co to oznacza dla mnie?

Gdyby nie Sherlock Holmes nie byłoby Aktówki Kultury. Jednak oprócz tego spektakularnego dla mnie wydarzenia bycie fanem widać głównie w małych szczegółach. Na przykład tym, że rozmawiając ze znajomymi zadziwiająco często zaczynam zdania od „A wiece, że w (tu podaję tytuł opowiadania/apokryfu/ekranizacji) Holmes…”. Po prostu zawsze staram się dzielić entuzjazmem. Oczywiście symptomatyczne jest także to, że niezależnie od ilości czytanych książek i tego, jak bardzo jestem zajęta po opowiadania ACD sięgam regularnie, żeby po prostu przy pisaniu o tym tekstów nie umknęły mi szczegóły.

Co jakiś czas robię research czy pojawiły się jakieś nowe książkowe apokryfy i opracowania. Bycie Holmesianą to w moim przypadku regularne sprawdzanie Amazon i upewnianiu się czy w portfelu nie mam jednak tych miliona moment do wydania (oraz oczywiście pieczołowite oszczędzanie, aby pozwolić sobie na kupno trzech tomów Klingera – to i tak ten skrócony). A skoro już o tym mowa – bycie fanem sprawia, że szlifujesz angielski. Nie tylko dlatego, że jeszcze bardziej pragniesz odwiedzić Londyn i wszystkie miejsca związane z detektywem, bo tak zdecydowanie jest, ale przede wszystkim dlatego, że mnóstwo na ten temat czytasz – książki, i to nieważne czy apokryfy, czy opracowania rzadko mają polskie tłumaczenia, a Holmesowe strony są w języku angielskim (wyjątkiem jest oczywiście słynny już blog Sherlockista, którą zna chyba każdy zarówno początkujący jak i zaawansowany fan Sherlocka Holmesa). Muszę w końcu sięgnąć po wszystkie opowiadania w oryginale, bo do tej pory poza paroma wyjątkami czytałam głównie polskie tłumaczenia.

Poza tym – a momentami nawet przede wszystkim – jestem też Mycroftianką, czyli fanką starszego brata słynnego detektywa. A to już naprawdę ciężko wytłumaczyć zwykłym ludziom, wierzcie mi. Dlatego ten fakt, a raczej sama postać Mycrofta Holmesa zasługuje na osobny tekst albo dwa, prawdopodobnie pięć. Szczególnie po tym jak przedstawiono ją w Sherlocku BBC

Bądźmy fanami Sherlocka Holmesa. To wystarczy. Rozdzielanie tego na kategorie jest bez sensu i niepotrzebnie dzieli fanów, a przecież w gruncie rzeczy chodzi o to czy mimo przeróżnych interpretacji wciąż dostrzegacie tam Holmesa, a jak się w tym pogubimy zawsze można wrócić do klasycznych opowiadań i przypomnieć sobie jakie cechy są w nich najistotniejsze. Patrzmy na siebie z życzliwością i otwartością. I już nie mówię o Sherlocku Holmesie tylko codziennym życiu. Świat będzie lepszy.  

Ps. Postanowiłam publikować jeden wpis w tygodniu – myślę, że środa będzie idealnym dniem (w tym tygodniu wyjątkowo wypadł czwartek). Co o tym sądzicie? Środy z Aktówką to dobre środy.

Ps.2: Wpis dedykuję Ewelinie i Łukaszowi, którzy w sobotę wzięli Ślub! Szczęścia Kochani! Ewelina jest fanką Sherlocka Holmesa i zawsze bardzo wspierała Aktówkę Kultury, nawet gdy była jeszcze tylko ideą. Dziękuję.

Zobacz także

Daj znać, co myślisz

2 komentarze

Holmes i Watson 3 września 2019 - 06:30

Jakiś czas temu na platformę HBO dodano film pt. Holmes i Watson. Jest to komedia z Willem Ferrellem w roli Sherlocka. Film nie jest „najwyższych lotów”, ale ma mały smaczek w postaci Mycrofta (w tej roli Hugh Laurie!). Scena krótka choć ciekawa pod względem wyboru aktora. Jakie masz podejście to takich inspiracji (komedia, parodia)? Pozdrawiam Kasia M.

Odpowiedz
Aktówka Kultury 4 września 2019 - 20:22

Dla Holemesianów jest to film na myśl, o którym zgrzytamy zębami – więc wciąż zbieram w sobie odwagę, żeby obejrzeć 🙂 Powinnam, choćby z kronikarskiego obowiązku, poza tym Hugh Laurie w roli Mycrofta – mimo że wydaje mi się to surrealistyczne – może mnie ostatecznie przekonać, żeby na to zerknąć. Z parodiami to jest ciężki temat. To nie jest tak, że humor nie pasuje do Holmesa i klimatu jego przygód. Pojawia się przecież w opowiadaniach Doyle’a – tyle że subtelnie i jest bardzo brytyjski – zwykle więc opiera się na ironii, dystansie (do siebie i świata) i inteligencji, nie jest więc w sposób tak oczywisty przerysowany jak w parodiach i tak bezpośredni jak to zwykle bywa w komediach. Dziękuję za czytanie Aktówki

Odpowiedz

Ta strona używa ciasteczek. Ok, świetnie! Polityka prywatności