Strona główna Film Wszyscy potrzebujemy wakacji – Spider-Man: Daleko od domu

Wszyscy potrzebujemy wakacji – Spider-Man: Daleko od domu

Autorka: Katarzyna Goworek
0 Komentarz

Jeszcze w lipcu z małym opóźnieniem wybrałam się do kina na Spider-Mana: Daleko od domu, z dużym opóźnieniem wrzucam tekst. Bardzo się cieszę, że w końcu mi się udało i że właśnie o tym filmie jest pierwszy tekst o MCU w Aktówce. Jest to bowiem film po prostu przemiły, pełen jakiegoś świetlistego blasku, cudownego wakacyjnego klimatu, pełen młodzieńczej energii i właściwych dla tego wieku rozterek. Po seansie znów czujemy się jak licealiści. Recenzja zawiera spoilery nie tylko do „Spider-mana”, ale też do innych filmów MCU.

Zapewne niewielu nastolatków zastanawia się jak mogą pogodzić ratowanie zdrowia i życia już nie tylko okolicy, ale całego wszechświata z licealną codziennością, ale z całą pewnością planują, jak powiedzieć osobie, którą lubią o swoich uczuciach. I to właśnie sprawia, że ten film działa tak zaskakująco dobrze. MCU stworzyło bardziej przygodowo-obyczajowy film dla nastolatków z elementami suberbohaterskimi niż film superhero do których się przyzwyczailiśmy. Dodajmy do tego malownicze europejskie scenerie, niewiarygodnie naturalną, zdolną obsadę, dużo humoru i kilka ważnych przekazów o dorastaniu (nie tylko do mocy i odpowiedzialności, ale po prostu do życia) i mamy film idealny na wakacje. Wystarczająco lekki, z odpowiednio dobranym humorem, ale też nostalgiczny i momentami poważny.

Po Endgame naprawdę nie miałam zbyt wielu oczekiwań wobec nowego filmu MCU, w ogóle nie stawiałam mu poprzeczki. Częściowo dlatego, że tym filmem kończy się trzecia faza i twórcy zrobili w niej naprawdę dobrą robotę (z nielicznymi wyjątkami) oraz przede wszystkim, że naprawdę wierzyłam w ten pomysł i oczywiście w obsadę. Tom Holland, Zendaya i Jacob Batalon wyciągnęliby naturalność i wiarygodność nawet ze scenariusza napisanego na kolanie. Na szczęście mogli błyszczeć w dobrze opowiedzianej historii.

Wakacje dobre na zmiany

Przede wszystkim po prostu uwielbiam sposób w jaki rozegrano cały ten motyw ze szkolną wycieczką amerykańskich licealistów do Europy. Popularny i nie ukrywam, że bardzo przeze mnie lubiany wątek w amerykańskim kinie dla młodych widzów. Jest oczywiście pisany grubą kreską. Mamy więc trochę stereotypów na temat widzenia starego kontynentu przez amerykanów, długie godziny spędzane w samolotach i autobusach, perypetie związane z bagażem i oczywiście niezbyt rozgarniętych i logistycznie uzdolnionych nauczycieli, który mimo braku wielu kompetencji mają serca na dłoni i chcą pomóc i po prostu być przy swoich uczniach. Obowiązkowe jest też pokazanie wpływu nowych technologii na życie nastolatków (zawsze obecny i zawsze prześmieszny żart o pisaniu smsów do osób, które są tuż obok). Oczywiście są też skomplikowane plany miłosnych zawirowań, nic nie można przecież pozostawić przypadkowi, stawka jest za wysoka, przecież chodzi o miłość. Jednocześnie jednak bohaterom nieustanie towarzyszy pytanie: Czy wszystko musi być tak trudne i skomplikowane? I dotyczy to w równym stopniu spraw superbohaterskich oraz codziennego życia.

Co można zrobić, gdy złoczyńca postanowił wymazać pół wszechświata, a grupa suberbohaterów po porażce w bezpośrednim starciu ponownie połączyła siły w celu zmiany biegu wydarzeń i wygrała, ale część z nich dokonała najwyższego możliwego poświęcenia? Przede wszystkim, choć nie można o tym zapomnieć trzeba starać się żyć normalnie, a gdzie widać najlepiej powrót do rzeczywistości jeśli nie w szkole. Podziwiam to, ile twórcy mieli odwagi by pokazać, jak świat radzi sobie z przywróceniem wszystkich „wymazanych” po pięciu latach z perspektywy uczniów a nie dorosłych. Nie z perspektywy rządów, władz miast czy rodzin, ale właśnie społeczności licealistów, którzy martwią się tym, że musieli powtarzać rok, mimo że byli już po egzaminach semestralnych. Jest to bardzo prawdziwe. Szybciej zauważyli zmianę image’u Petera (założenie okularów Starka) niż to, że prawie zginęli. Czasem fajnie nie widzieć całej perspektywy.

Jednak MCU zrobiło coś jeszcze lepszego – wysłało te dzieciaki na wycieczkę. Tuż po obejrzeniu Endgame mogłoby się to wydawać zupełnie niedorzeczne dla samych postaci i mogło po prostu nie wypalić. Ale to był jeden z najlepszych pomysłów narracyjnych. Zupełna zmiana miejsca rozgrywania akcji i to nawet nie na jedno, ale na kilka zadziała fantastycznie, bo pozwoliło to zdystansować się nieco do ostatnich wydarzeń, inaczej na to wszystko spojrzeć, patrzeć w przyszłość i w to co może się zdarzyć, a nie to, co już się zdarzyło. Po Endgame wszyscy potrzebowaliśmy przerwy i tych przysłowiowych wakacji. Epickość by tu zdecydowanie nie pasowała I bardzo doceniam fakt, że twórcy nie ulegli pokusie prostego pominięcia nawet nie tyle samych wydarzeń z poprzedniego filmu, co ich skutków, także tych zupełnie przyziemnych w rodzaju tej pięcioletniej różnicy wieku. Jasne, zrobili to w formie żartów i krótkich wstawek (i to była bodaj najlepsza forma). Oczywiście to i tak zostawia dalej trochę nieścisłości, ale one pewnie już zostaną i o ile nie wpływają zbytnio na spójność świata przedstawionego to trzeba się z tym pogodzić. Zresztą w odpowiednim umiejscowieniu tamtych wydarzeń zdecydowanie pomogło to, o czym już wspominałam – jest to mimo wszystko obyczajowy film dla nastolatków, w którym skupiono się bardziej na życiu Petera, na tym jak sobie radzi po śmierci człowieka, który był dla niego jak ojciec. To bardzo pasuje, bo właśnie w przypadku tego bohatera najbardziej było widać tę rozterkę między życiem osobistym a ratowaniem innych. Mogę zaryzykować stwierdzenie, że do żadnego innego bohatera MCU i w żadnym innym momencie filmu nie pasowałaby tak bardzo fabularna forma.

Poza tym dzięki przeniesieniu akcji twórcy dali w końcu spokój Nowemu Jorkowi a po tych wszystkich wydarzeniach Peter powinien zostać jakimś specjalnym ambasadorem do spraw obrony dziedzictwa kulturowego w Europie. Tyle spektakularnie zniszczonych zabytków dawno nie widziałam w jednym filmie akcji.

Londyn jeszcze nie zniszczony. Po tych wszystkich wydarzeniach.Peter powinien zostać jakimś specjalnym ambasadorem do spraw obrony dziedzictwa kulturowego w Europie. (Fragment plakatu filmu Spider-Man: Far from home, reż. Jon Watts, 2019)

Wrócę jeszcze do motywu wakacji. Zmiana miejsca, wyjazd, odcięcie się od świata czy po prostu wyruszenie w drogę, które finalnie pomagają inaczej spojrzeć na życie czy uporać się z jakimiś wydarzeniami to bardzo częsty motyw wykorzystywany w kulturze. I słusznie. Takie podróże pozwalają na nabranie dystansu, oddechu, zwiększenie przestrzeni, przemyślenie wielu spraw. Wakacje oczywiście nie spowodują, że problemy przestaną istnieć, a przeszłość przestanie boleć. Dokładnie to pokazują nam przecież perypetie Petera. Jednakże w wakacyjnych wyjazdach jest coś takiego, co wypełnia nową energią. Oczywiście jeśli zajdzie w nas jakaś zmiana sami musimy znaleźć motywację, żeby ją utrzymać. I to też pokazuje Parker.

Nastolatek-Pająk

To co najbardziej ujmuje w kolejnym już wielkoekranowym wcieleniu człowieka pająka jest to, że wreszcie twórcy pozwoli Parkerowi być nastolatkiem, czego zawsze mi brakowało. Nie wynika to tylko z tego, że w „Far from home” rzeczywiście widocznie więcej jest rozterek Petera niż Spidermana, ale przede wszystkim z tego, że odkąd postać ta zadebiutowała w MCU zarówno twórcy jak i sam Tom Holland budowali go w taki sposób, żeby nie było wątpliwości, że ma lat naście ze wszystkimi wspaniałymi aspektami i problemami tego wieku. Peter Parker jest wręcz nastolatkiem pająkiem i jest w tym niesamowicie wiarygodny. Co więcej odbija się to w jego nieco popkulturowym podejściu do suberbohaterowania (nie mylcie tego z podejściem nieodpowiedzialnym) czego przykłady widzieliśmy w poprzednich filmach z jego udziałem. Tekst o tym, że „teraz lecimy ksywkami” oraz że nie może lecieć do Niemiec, bo ma pracę domową doskonale to obrazują i po prostu do niego pasują. I jeszcze bardziej dodają uroku, razem z jego bezpretensjonalnością, młodzieńczym idealizmem na granicy naiwności i potrzebą postępowania właściwie mimo rozterek związanych ze swoimi mocami i kwestiami lawirowania między życiem a powinnościami, szczególnie po utracie mentora i wzoru.

Pamiętajmy, że to już trzecie kinowe wcielenie bohatera w czerwono-niebieskim trykocie z pająkiem na piersi w ciągu ostatnich kilkunastu lat. We wciąż uwielbianej przeze mnie trylogii Sama Raimi’ego Peter bardzo szybko musiał dorosnąć, przeżył śmierć wujka Bena a zaraz potem przygniotły go standardowe problemy codziennego życia, bo już kończył szkołę średnią i poszedł na studia, miał więc bardziej dorosłe, poważne problemy, w filmach z Andrew Garfieldem o których wolałabym nie pamiętać ta cała fabuła była tak przerysowana i w dużym stopniu odrealniona, naszpikowana patosem i dziwną, niepasującą aurą wielkiej tajemnicy a bohaterowie napisani tak bardzo sztucznie, że nawet mimo starań aktorów, zwykłemu nastolatkowi bardzo trudno było utożsamić się z Peterem, Gwen i właściwie z większością sytuacji w tych filmach. Mimo że w MCU Spider-Man walczył w kosmosie z Thanosem to jednak nadal pozostaje zwykłym chłopakiem z Quenns. Zresztą to jak usilnie stara się usilnie utrzymać swój status quo Spider-Mana z sąsiedztwa nawet pomimo wszystkich wydarzeń pokazuje, że Peter zdecydowanie nie jest gotowy na te wszystkie gwałtowne zmiany, które nastąpiły. Trochę jak fani, których szok po Endgame także nie zdążył jeszcze minąć

Zresztą wszyscy młodzi aktorzy w tym filmie są tak absolutnie cudownie nastoletni – naturalni, wciąż naiwni i uroczo nieporadni, na progu dorosłości wciąż zachowują się tak, że naprawdę ciężko mi momentami uwierzyć, że grają ich aktorzy, którzy ją już po dwudzieste. Są tak niesamowicie autentyczni w swoich rolach, że czasem czujemy się jakbyśmy naprawdę oglądali licealistów na wycieczce a nie dorosłych aktorów. Zendaya jest fantastyczna. Taka właśnie powinna być MJ w XXI wieku i taka mi się zawsze marzyła, inteligentna, z własnym zdaniem, pewna siebie, ale która w różnych sytuacjach tę pewność czasem traci, bo to przecież zdarza się każdemu i jest autentyczne. Naturalność aktorów jest z pewnością główną zasługą tego, że humor w filmie niewymuszony, ale to, że wynika on bezpośrednio z sytuacji również w tym pomogło

Tom Holland i Zendaya jako Peter Parker i MJ (Kadr z filmu Spider-Man: Far from home, reż. Jon Watts, 2019)

Wspomniałam już film w znacznym stopniu jest obyczajowy, ale to oczywiście nie znaczy, że ma tu typowej superbohaterskiej akcji. Dla tych którzy choć trochę kojarzą komiksy nie jest zaskoczeniem jakie naprawdę motywacje ma Mysterio. Jego wątek pokazuje jak łatwo przychodzi w dzisiejszych czasach manipulowanie oraz jak zgubna jest przesadna ambicja. Może Mysterio nie jest najlepszym antagonistą (w MCU to jakoś przestało mnie dziwić) ale gra go Jake Gyllenhaal. Każdy powód jest dobry by ten aktor dołączył do rodziny MCU. Chociaż tak przekonująco gra prawego, kryształowego bohatera, który stracił rodzinę i teraz walczy ze złem, że szkoda, że jest antagonistą. Jake jest świetny w graniu tego dobrego.

Od swoich emocji nie uciekniesz nieważne jak daleko od domu jesteś.

Zdjęcia ze słonecznej Wenecji są jednymi z najbardziej urokliwych ujęć w całym MCU, ale sceny z iluzjami są jednymi z najbardziej niepokojących, klaustrofobicznych i mrocznych scen jakie widziałam nie tylko w samym MCU, ale w ogóle w kinie. Świetna robota. Co więcej żadne sceny w tym filmie ze sobą nie kolidują wszystko pozostaje spójne, pasuje do siebie. Iluzje Mysterio są podobne do tych jakie widzieliśmy w „Doktorze Strange’u”, tam jednak mieliśmy prawdziwy pokaz kolorów, geometrycznych kształtów i szalonych przekształceń. To zachwycało rozmachem. Natomiast iluzje Mysterio budzą lęk, bo nie dotyczą przestrzeni, ale odwołują się do emocji bohatera i to tych, które go najbardziej gnębią – strach, poczucie winy, nieuchronność wydarzeń, obawa narażenia bliskich lub co gorsza brak możliwości ich uratowania. Poza tym to lawirowanie między tym co rzeczywiste a tym co stworzone tworzy jeszcze większą niepewność, a tego poczucia niepewności nasz młody bohater już i tak ma w nadmiarze. Od swoich emocji nie uciekniesz nieważne jak daleko od domu jesteś.

Even Dead I’m The Hero

Twórcy nie zamierzali udawać, że skoro przenieśli akcję na inny kontynent to nic się wcześniej nie wydarzyło. Nad wszystkim unosi się duch Iron Mana i mimo że wszystko wydaje się spokojne razem z bohaterami czujemy emocjonalny ciężar po starciach z Thanosem. Zresztą ten hołd uczniów w stronę Avengerów na początku filmu wyszedł trochę zabawnie, bo tylko nastolatek mógłby dodać ten wielki hit z Titanica do zdjęć bby wyszedł tak egzaltowany materiał, ale mimo wszystko jednocześnie się ironicznie uśmiechnęłam i coś mnie ścisłego w gardle.

Nawet gdy bohaterowie poddają się beztrosce wakacyjnego wyjazdu na lotnisku widzą wielki ekran z podobizną Iron Mana. Zresztą jednym z najcudowniejszych momentów w filmie obok sceny w helikopterze jest ten, w którym dowiadujemy się, że technologia w okularach Starka, które przekazał Parkerowi nazywa się E.D.I.T.H – Even Dead I’m the hero (Nawet martwy jestem bohaterem). Chyba nie muszę dodawać nic więcej prawda? Nostalgia uderzyła niewiarygodnie silnie.

Wiecie w tej scenie, gdzie na holenderskim polu pełnym tulipanów (jak już pisałam oprócz motywu szkolnej wycieczki mamy motyw stereotypowego postrzegania Europy) Peter Parker wchodzi do laboratorium po strój i przez chwilę słyszymy motyw muzyczny Avengers. Kiedy konstruuje swój nowy kostium stojąc w skupieniu i zmieniając palcami parametry na hologramach z rockową muzyką w tle wyglądając dokładnie jak Tony Stark zrozumiałam dwie rzeczy. Po pierwsze, że Peter Parker zawsze będzie następcą Tony’ego czy tego chce czy nie, to dzieje się naturalnie. To przecież on ukształtował go jako superbohatera i młodego człowieka. Tyle, że to nie stanie się w taki sposób w jaki oczekuje tego od niego społeczeństwo czy ktokolwiek. Będzie nim na swoich własnych zasadach, powoli i spokojnie, zachowując spuściznę Iron Mana pójdzie własną drogę, bo od tego nie ucieknie. Zresztą nawet przyglądający mu się Happy widzi to doskonale. My widzimy już to nawet wcześniej, gdy nakłada okulary Starka. Po drugie – ten film działa tak bardzo na fanów, bo jest o nostalgii, o tym specyficznym momencie, kiedy dochodzi się do wniosku, że już pora, że trzeba się pozbierać i iść dalej, bo życie wzywa. O tym, że co prawda pewien etap się kończy, ale kolejny zaczyna i wcale nie powinniśmy go zaczynać zapominając o wszystkim co było. Wakacje są zawsze trochę takim momentem nawet jeśli lata szkolne czy akademickie mamy już za sobą – nie żeby uciec jak najdalej, ale żeby spojrzeć z dystansu, zebrać siły i ruszyć. Niesamowicie mi się podoba fakt jak mimo wszystko subtelni są w tym przekazie twórcy – choćby powrót uczniów z wycieczki – pozornie nie widać jakiegoś nowego startu – ale Peter ma przy sobie okulary Starka a MJ – nieco zniszczony naszyjnik od Petera, związek Neda zakończył się, ale na pewno na nich wpłynął.

Nad wszystkim w tym filmie unosi się duch Iron-Mana i mimo że wszystko wydaje się spokojne razem z bohaterami czujemy emocjonalny ciężar po wydarzeniach z Endgame (plakat filmu Spider-Man: Far from home, reż. Jon Watts, 2019)

Dodam jeszcze, że w filmie znajdziemy to co uwielbiam w MCU a co zaczęło się od pierwszych Avengersach – superbohaterowie stali się elementem codzienności, nikogo więc nie dziwi wielki mural z Iron Manem na budynku oraz powszechny szacunek jaki ludzie oddają Avengerom za ich poświęcenie. Jak zawsze znajdzie się sporo mniejszych i większych odniesień do innych filmów. Bardzo podobało mi się, gdy Peter powiedział, że kiedyś Thor był tylko legendą a teraz uczą się o tym na fizyce, bo to przypomina jak długo MCU nie mogło się zdecydować czy wprowadzić magię wraz z jej elementami do uniwersum więc wszystko wyjaśniali nauką. Dodam jeszcze ciocię May mylącą Mysterio z „Panem Strange’m” a Peter oczywiście ją poprawił, chyba pamiętał jak Strange ceni to, że jest Doktorem. No i oczywiście kiedy Spider w jednym ręku trzyma tablicę Tower Bridge a w drugiej elektroniczny element iluzji i wygląda przez to jak Kapitan Ameryka i Thor.

I co teraz?

Scena po napisach w której Jonah Jameson ujawnia zmanipulowane nagranie, w którym Mysterio ujawnia tożsamość Spidermana oraz rzuca fałszywe oskarżenia nie tylko jest bardzo komiksowe (w komiksach Mysterio używał swoich iluzji by oczernić Spidermana), ale też bardzo dobitnie pokazuje w jakich czasach żyjemy, jak łatwo jest tworzyć fake newsy i manipulować informacjami. Otwiera też wiele różnych scenariuszy dla przyszłych filmów.

Czy ktoś jeszcze prawie wyskoczył z fotela i ledwo powstrzymał się przed radosnym, pełnym niedowierzania krzykiem, gdy w scenie po napisach pojawił się J. Jonah Jameson grany przez samego JK. Simmonsa?!!! W razie, gdyby ktoś nie pamiętał – choć nie wiem jak można by zapomnieć – JK Simmons zagrał J. Jonah Jamesona w trylogii Raimi’ego. Pomijając już to, że wyglądał dokładnie tak jak w komiksach to jeszcze zagrał tak, że stał się ikoniczny i nie mogę sobie wyobrazić nikogo innego w tej roli. Okazuje się, że już nie muszę. O mój Marvelu, jakież to piękne, cudowne posunięcie! Strasznie mi brakowało tej postaci w Homecoming. Dodajmy, że Daily Bugle nie jest już gazetą a serwisem internetowym – kolejny znak czasów.

W ogóle w Daleko od domu jest trochę nawiązań do słynnej trylogii Sama Raimi’ego z lat 2002-2007. Choćby w tych ujęciach walki z „Wodniakiem” czy przede wszystkim moment, w którym Spidey buja się na pajęczynie między wysokimi budynkami Nowego Jorku. Nie mogłabym bym się z tego cieszyć bardziej, bo kocham tę trylogię miłością nieprzemijającą (nawet trzecią część mimo pojawiającego się od czasu do uśmieszku zażenowania), a mam wrażenie, że odkąd popadliśmy w zachwyt nad Tomem Hollandem filmy Raimi’ego zostały niesłusznie zapominanie. Zresztą poświęcę jej zapewne cały osobny tekst.

Wakacje są zawsze trochę takim momentem, nawet jeśli lata szkolne czy akademickie mamy już za sobą – nie żeby uciec jak najdalej, ale żeby spojrzeć z dystansu, zebrać siły i ruszyć dalej.

Przed podsumowaniem wspomnę jeszcze jak zwykle doskonałego Samuela L. Jacksona w roli Fury’ego, którego polubiłam jeszcze bardziej po Kapitan Marvel gdzie obserwujemy przecież początki jego kariery. Zresztą Fury’ego nie można tak po prostu zignorować o czym przekonał się Peter. W postaci agenta zawsze była ta mieszanka profesjonalizmu z bezpośredniością co daje zawsze sporo humoru (oczywiście druga scena po napisach nie powinna zmieniać odbioru samej postaci). Mam też dużo sympatii dla Cobie Smulders w roli agentki Hill, chociaż nie wiem, dlaczego, bo nie pokazuje w tej roli nic szczególnego. Może po prostu pasuje mi do postaci.

Odetchnij. Idzie nowe.

Daleko od domu ma w sobie jakąś pokrzepiającą siłę. Oczywiście każdy film suberbohaterski tak działa. Mają bowiem podobną konstrukcję fabularną, mimo że mamy całe spektrum bohaterów o różnych osobowościach a same filmy znacznie różnią się stylistyką, rozłożeniem akcentów – krótko mówiąc sposobem opowiadania historii, który pasuje do danego bohatera. Daleko od domu daleko do patosu i wysokiego C, który tak pasuje do historii z Kapitanem Ameryką. Siła tego filmu jest bezpretensjonalna, tak naturalna, że trudna do uchwycenia, kryje się w takim zwyczajnym przekazie doceniania chwili, albo raczej dostrzegania wyjątkowości każdej chwili, przyjęcia wątpliwości, wykazywania odwagi wobec różnych wyzwań. Te sceny na tle weneckich scenerii, którymi zachwycają się młodzi turyści i na tle których się fotografują są jednymi z najbardziej urokliwych i klimatycznych kadrów w całym MCU. Bije z niego jakiś optymizm, może i naiwny, stosowny do wieku bohaterów, ale każdy z nas momentami takiego potrzebuje.

To doskonały film wakacyjny. Ale w najlepszym tego słowa znaczeniu. Jest zaskakująco lekki i uroczy. Pokazuje też, że co prawda żaden wyjazd nie pomoże nam uciec od problemów, bo one są zawsze z nami, ale może dać nam szersze spojrzenie i odwagę, które są asumptem do zmian (chociaż to co widzimy po napisach pokazuje, że nie na długo i że będzie się działo). Ten film to radość. Siedzimy w kinie oglądamy grupę nastolatków pośród europejskich zabytków i znów czujemy się jedynymi z nich.

Odpoczęliśmy. Teraz można z nadzieję oczekiwać nowej fazy. Z pewnością wiele nas czeka

Zobacz także

Daj znać, co myślisz

Ta strona używa ciasteczek. Ok, świetnie! Polityka prywatności