Strona główna Serial Władza absolutna – ten pełen zachwytów wpis o Sukcesji

Władza absolutna – ten pełen zachwytów wpis o Sukcesji

Autorka: Katarzyna Goworek
0 Komentarz

Sukcesja jest jednym z najlepszych seriali jakie oglądałam. To piekielnie inteligentnie napisany, fenomenalnie zagrany, doskonale zrealizowany i znakomity na każdym poziomie serial. Wszystko tutaj dopracowane w najdrobniejszym szczególe. To absolutnie zatrważająca opowieść o wpływach, władzy, rodzinie i przemocy.  

Tekst nie zawiera spoilerów. Nie wykracza poza to, co standardowo możecie przeczytać o serialu przed seansem. Chcę, żeby jak najwięcej ludzi mogło przeczytać ten tekst przy okazji premiery trzeciego sezonu. Pierwszy odcinek nowego sezonu można oglądać od wczoraj (czyli 18 października 2021 roku) na polskim HBO GO. W Ameryce premiera miała miejsce dzień wcześniej. To oznacza, że po przeczytaniu tego tekstu możecie spokojnie zacząć seans ze świadomością, że trzeci sezon jest w toku. A jeżeli już obejrzeliście i tak samo jak ja nie mogliście się doczekać nowych odcinków tym tekstem przygotujecie się na nowe emocje i przypomnicie sobie te wszystkie elementy, które sprawiają, że serial Jessy’ego Armstronga można określić mianem jednego z najlepszych seriali współczesnej telewizji.

Sukcesja doczekała się na razie dwóch sezonów w roku 2018 i 2019, co oznacza, że na trzeci sezon przyszło nam czekać aż dwa lata. Jak widać pandemia wpłynęła też na kulturę. Każdy sezon składa się z 10 odcinków po około 60 minut. Seriale jakościowe charakteryzują się zwykle sezonami po 10-12 odcinków trwających 45-60. Twórcą i showrunnerem Sukcesji jest Jesse Armstrong, który wcześniej napisał „In the loop”. Jednym z producentów jest natomiast Adam McKey, który wcześniej reżyserował „The Big Short”. W Sukcesji co prawda wyreżyserował tylko pierwszy odcinek, ale myślę, że to on właśnie ma wpływ na to, że serial jest realizowany zarówno w sposób właściwy dla dramatów jak i produkcji komediowych – zbliżenia na twarze bohaterów. O tym więcej w dalszej części tekstu.

To serial absolutnie znakomity. Właściwie nie ma słabych punktów. I tak wiem, że mam czasem tendencję to mówienia tak o produkcjach, które bardzo mnie zachwycają. Ale w tym przypadku naprawdę nie przesadzam. Mimo że pierwszy sezon przeszedł bez dużego echa (nie mogę w to uwierzyć!) od początku był bardzo dobrze oceniany przez krytyków, zdobywał pierwsze nagrody. Natomiast drugi sezon był oceniany jeszcze wyżej i wysypał się na niego prawdziwy grad statuetek. Po tym jak Sukcesja została królową nominacji nagród Emmy w 2020 roku zyskała rozpoznawalność na jaką od początku zasługiwała. Została wyróżniona między innymi za najlepszy serial, reżyserię oraz aktora pierwszoplanowego (Jeremy Strong!). Co ciekawe Strong pokonał Briana Coxa. Obaj aktorzy byli nominowani w tej samej kategorii za role w Sukcesji.

Rodzina Royów (Zdjęcie promocyjne serialu Sukcesja 2018-; HBO)

To serial absolutnie znakomity. Właściwie nie ma słabych punktów. I tak wiem, że mam czasem tendencję to mówienia tak o produkcjach, które bardzo mnie zachwycają. Ale w tym przypadku naprawdę nie przesadzam. Mimo że pierwszy sezon przeszedł bez dużego echa (nie mogę w to uwierzyć!) od początku był bardzo dobrze oceniany przez krytyków, zdobywał pierwsze nagrody. Natomiast drugi sezon był oceniany jeszcze wyżej i wysypał się na niego prawdziwy grad statuetek. Po tym jak Sukcesja została królową nominacji nagród Emmy w 2020 roku zyskała rozpoznawalność na jaką od początku zasługiwała. Została wyróżniona między innymi za najlepszy serial, reżyserię oraz aktora pierwszoplanowego (Jeremy Strong!). Co ciekawe Strong pokonał Briana Coxa. Obaj aktorzy byli nominowani w tej samej kategorii za role w Sukcesji.

Powiem Wam tylko w ramach nakręcania hypeu (Aktówka powstała zarówno z miłości do analizowania jak i do fanowania), że trzeci sezon już teraz zbiera wysokie noty i entuzjastyczne recenzje. Krytycy i recenzenci mieli bowiem szansę obejrzeć 7 z 9 odcinków trzeciego sezonu. Serio, czytajcie Aktówkę, może dzięki temu kiedyś będę miała okazję obejrzeć coś przedpremierowo. Na pewno podzielę się wrażeniami.

HBO po raz kolejny pokazało swoją niezrównaną klasę w tworzeniu seriali jakościowych. Byli pierwsi z Rodziną Soprano i Sześć stóp pod ziemią (który niezmiennie jest w ścisłej czołówce moich ulubionych seriali) i wciąż trzymają palmę pierwszeństwa, nieważne, że technologia zmieniła sposób oglądania seriali, nieważne, że teraz oglądamy seriale w serwisach streamingowich i że nawet HBO musiało stworzyć własną platformę. Wystarczy zatrudnić odpowiednich twórców, doskonałą obsadę, napisać porywającą a jednocześnie w jakiś sposób kameralną historię i czekać na cudowne efekty. Jest ogromna szansa, że powstanie coś niezwykle dobrego. I powstało!

Nie będę nas oszukiwać – to jest taki serial, którym można się zachwycić, bo jest tak dobrze zrobiony, zagrany i przemyślany, ale zdecydowanie nigdy nie zachwycimy się postępkami bohaterów. To jeden z tych seriali, które nie dość, że nie dają prostych odpowiedzi to jeszcze nie ogląda się ich łatwo. Często wręcz niekomfortowo, do tego stopnia, że od niektórych scen odwracamy wzrok.

Muszę jeszcze powiedzieć Wam o jednej rzeczy – w tym serialu jest dużo przeklinania. Nie to mało powiedziane, jest niewiarygodnie dużo przeklinania. Serio, do tego stopnia, że już na początku seansu zaczynasz się powoli zastanawiać czy anglojęzyczne przekleństwo na literę „f” i różne jego odmiany nie są przypadkiem jakimś nowym rodzajem przecinka, o którym nie wiesz. Warto jednak jakoś to przełknąć, chociaż bywa trudno. Tak jak pisałam – Sukcesja niczego nie upiększa i to bywa aż trudne do zaakceptowania.

Opowiem Ci o władzy

Sukcesja opowiada o właścicielu jednej z największej firmy mediowych na świecie Loganie Roy’u, Powoli myśli o przekazaniu Waystar Royoco w ręce jednego ze swoich synów. Gdy nagle zmienia zdanie rozpoczyna się bezpardonowa walka o władzę i wzajemny szacunek, pełna misternych intryg, zwrotów akcji i emocji.

Sukcesja to na pierwszy rzut oka opowieść o tym jak deprawują władza, kontrola, pieniądze i wpływy, o tym jak media wpływają na politykę i odwrotnie. Pokazuje, że etyka dziennikarska, dążenie do prawdy i rzetelność przestają mieć znaczenie, gdy w grę wchodzą odpowiednio duże sumy i korzyści.

Brzmi Wam jak uwspółcześniona Gra o tron? Czasami się tak o nim mówi, ale nic bardziej mylnego. Sukcesja jest bardzo mocno osadzona w rzeczywistości. I to nie tylko dlatego, że Amstrong początkowo chciał nakręcić film o Rupercie Murdochu właścicielu Fox, do którego należy między innymi stacja Fox News. Jest niezwykle wiarygodna w ukazywaniu jak wygląda przemoc psychiczna. To przerażające. Cała czwórka to ofiary narcystycznych rodziców ze wszystkimi tego konsekwencjami, szczególnie Logana, który nadal ma na nich przemożny wpływ. Więcej o tym za chwilę. Muszę jednak już teraz uprzedzić, że serial ma momenty, które mogą być triggerujące.  

Fabuła bardzo dobrze przedstawia też to jak firmy muszą sobie radzić w czasie kryzysów i przemian. Rozterki jak tradycyjne media mają sobie poradzić w czasach rozwoju nowych mediów są niezwykle interesujące i mam nadzieję, że w trzecim sezonie będzie tego jeszcze więcej.

W sposób naturalny nasuwają się także skojarzenia z Billions. Tu jednak nie potrafię zbyt przekonująco się odnieść, gdyż obejrzałam zaledwie dwa czy trzy odcinki. Miałam potem wrócić, ale niestety – tyle seriali (książek, filmów, artykułów) a tak mało czasu. Mam jednak silne wrażenie, że oba seriale nie są podobne. Szczególnie, że w Sukcesji kwestia władzy i pieniędzy to tylko pretekst by opowiedzieć o tym jak złe wychowanie wpływa na dorosłe życie, jak bardzo doświadczenie przemocy wpływa na wszystkie aspekty życia i relacji.

Zatrważająca przemoc

Przyznam, że cechuje mnie naiwność i początkowo miałam nadzieję, że Sukcesja będzie takim skrzyżowaniem Sześciu stóp pod ziemią – przejęcie rodzinnego interesu, relacje rodzinne, szczególnie między rodzeństwem a Joe Blackiem – pamiętacie ten rewelacyjny film z niezrównanym Anthonym Hopkinsem? Myślałam, że właśnie takim obrzydliwie bogatym potentatem mediowym, stojącym u progu zmian i układającym sobie relacje z dorosłymi dziećmi będzie Logan. Nawet jak to piszę to ogarnia mnie lekkie zażenowanie. Bowiem Logan to zimny, dominujący, despotyczny, cyniczny, narcystyczny, przemocowy tyran, manipulujący opinią publiczną i swoimi dziećmi. Budzi w nich postrach i poczucie upokorzenia, jednocześnie nie wyobrażają sobie swojego świata bez niego.

Dlatego dla mnie Sukcesja to przede wszystkim historia o przemocy – fizycznej i emocjonalnej. Skutków przebywania od dziecka w toksycznej, narcystycznej rodzinie. Każdy z rodzeństwa Royów przejawia inne reakcje obronne – Kendall i Shiv lawirują między walką a uległością, Roman głównie ulega a Connor jest wycofany. Serial boleśnie prawdziwie portretuje co się dzieje z ofiarami narcystycznych, wycofanych emocjonalnie rodziców, jak reagują, jak ich trauma nieprzerwanie trwa. A także o tym, że od przemocy nie chroni od niej ani bogactwo, ani status (wiem, że to truizm i teoretycznie każdy o tym wie, ale mam poczucie, że należy o tym mówić jak najczęściej). O tym, że przemoc zwykle nie bierze się z powietrza – w jednej ze scen widzimy przecież Logana wychodzącego z basenu a jego plecy są całe pokryte bliznami. Jak bardzo trudno młodym Royom wyrwać się z wpływu despotycznego ojca, jak bardzo wzorce z dzieciństwa czy sposoby radzenia sobie ujawniają się w różnych sytuacjach. Jak bardzo to wpływa na nich związki i relacje z innymi ludźmi i na relacje z rodzeństwem.

Jak bardzo manipulujący i despotyczny, przemocowy i traktujący wszystko na zimno Logan sprawia, że jego dzieci wikłają się w różne układy sił i sojusze. Atmosfera jaką stwarza nestor rodziny to atmosfera rywalizacji, bezwzględności i wyższości pod płaszczykiem pozornej elegancji i rodzinnej atmosfery, o którą zresztą bardziej dba jego trzecia żona Marcia, on już często nawet się nie zniża do tych pozorów. Jest jednak otoczony niemal estymą. Każdy chociażby najmniejszy gest uwagi i uczucia przyjmowany jest z ulgą.  Stopniowo dzieci Logana stają się coraz bardziej zamknięte w tych gierkach. Siobhan, jedyna córka Logana, powiedziała w pewnym momencie, że nie wie, jak doprowadziła się do takiego momentu, w którym to, co myśli jej ojciec stanie się centrum jej świata.

Świat Royów to świat ogromnych pieniędzy i równie dużego ego, źle działającego kompasu moralnego czy nawet braku moralności, egocentryzmu, narcyzmu i poczucia wyższości. Royowie niemal nie znają granic. Dla Logana wszystko ma po prostu odpowiednią cenę, jeżeli nie płatną w pieniądzach to w stratach dla ludzi. Wszystko jest kwestią ceny, sprytu i układów. I łatwo byłoby nam ten serial wyłączyć, gdyby Roywie, przede wszystkim czwórka rodzeństwa, nie byli pod tym wszystkim skrzywdzonymi, zagubionymi, samotnymi i nieszczęśliwymi ludźmi.  

To wszystko sprawia, że Sukcesja wymyka się trochę wszystkiemu temu co zwykle dostajemy w serialach o bardzo bogatych ludziach. Bo nie można ich całkiem spisać na straty, ale też absolutnie nie sposób ich wszystkich zwyczajnie polubić. I to właśnie prowadzi nas do zagadnienia niejednoznaczności.

Gdzie dramat zmienia się w farsę a przyziemność w piękno, czyli niejednoznaczności

Myślę, że od Sukcesji nie można się oderwać, bo jest tak bardzo niejednoznaczna. Na poziomie bohaterów, gatunku i realizacji.

Poważne problemy są podane z dużą ilością absurdu i ironii. Bywa równie strasznie co absurdalnie śmiesznie Serial bywa określany mianem czarnej komedii albo komediodramatem. I patrząc na niektóre sceny i sytuacje naprawdę trudno się z tym nie zgodzić. Kocham błyskotliwą ironię, sarkazm i to jak aktorzy mogą błyszczeć w tak świetnie napisanym scenariuszu. Sytuacje absurdalne wynikają głównie z totalnego nieprzystosowania bohaterów do rzeczywistości.

Dzieci Logana Roya toczą rywalizację o wpływy, która jest walką o uwagę i szacunek ze strony ojca, od którego wciąż doświadczają przemocy i dominacji. To wszystko zawęża perspektywę bohaterów, ogranicza ich niemal wyłącznie do tkwienia w takim toksycznym układzie sił (dodatkowo tkwią w bańce niemożliwie bogatych ludzi). Co w moim odczuciu doskonale odzwierciedla specyficzny sposób realizacji w Sukcesji – roztrzęsiony, niezdecydowany, urywany przechodzący z szerszego kadru do bardzo bliskiego, często gwałtownego zoomu na twarze bohaterów. To początkowo naprawdę zgrzyta i irytuje, nie dlatego, że jest złe, ale dlatego, że nie pasuje do stylu produkcji. Myślałam, że mnie do reszty zirytuje zanim zobaczę w tym sens. I trochę to trwało, a potem jakoś blisko połowy pierwszego sezonu zdałam sobie sprawę jak bardzo to pasuje do specyficznej często klaustrofobicznej sytuacji bohaterów. A przede wszystkim do tego, że Royowie bardzo rzadko pozwalają sobie werbalizować emocje inne niż gniew i frustrację i pragnienie kontroli, więc tylko dzięki tym zoomom możemy zobaczyć co się z nimi dzieje.

Sukcesja to realizacyjna perełka – Surowe kadry, pełne przygaszonych kolorów, duże otwarte przestrzenie, piękne, eleganckie wnętrza albo pełne biznesowej szarości i szkła wnętrza biur. A nad wszystkim rozciąga się majestat Nowego Jorku. Ten kontrast między wielkością i małością, między szeroką perspektywą a maksymalnym zawężeniem tworzy niesamowitą mieszankę. Wspaniale kontrastuje. Odziera ze złudzeń. Pokazuje, że piękne wnętrza nie oznaczają, że mieszkają i pracują w nich nieskazitelni ludzie. Że posiadanie pieniędzy równa spokojowi i szczęściu. Że ludzie zachowują się inaczej w różnych okolicznościach.   

Zadziwia mnie to jak mimo tej niejednoznaczności jest koherentny, jak wszystko do siebie pasuje atmosferą, klimatem tonacją, określonym stylem, mimo że jest też dużo sprzeczności o których wspomniałam. Paradoksalnie one wszystkie do siebie pasują, uzupełniają się.

Nigdy nie przewiniesz czołówki

To taka dygresja, ale mam wrażenie, że tym co wskazuje nam, że serial jest dopracowany w najdrobniejszych szczegółach jest… Czołówka. Pasująca do klimatu serialu, do jego charakteru, do tego co sama historia ma nam powiedzieć. Czołówka serialu jest tak samo ważna jak muzyka, zresztą te dwa elementy często się łączącą W tych wszystkich serialach HBO o których wspomniałam były fantastyczne, zapadające w pamięć. Czołówka bardzo wiele mówi o produkcji. Zresztą w połączeniu z muzyką wprowadza nas do świata przedstawionego, jego specyfiki.

Muzykę do Sukcesji stworzył Nicholas Britell. I jest absolutnie znakomita, doskonale buduje klimat serialu Jesse’ego Armstronga – klasyczna, szykowna, elegancka, wniosła ma w sobie jakąś pompatyczność. Jest w niej także coś niepokojącego, mrocznego, ciągłe napięcie. Jest piękna. Chłodna i surowa, ale także pełna emocji. Jednostajna, ale gwałtowanie i ostro urywana a potem przyspieszająca tempo i głośność. Ma w sobie coś hipnotyzującego. To jeden z najelegantszych motywów muzycznych jakie słyszałam w filmach i serialach. 

Muzyka – zarówno z intra jak i całej produkcji oraz czołówka doskonale pasują do charakteru Sukcesji. Zawsze jest coś powierzchnią i zawsze czekamy na to w napięciu. Zawsze są jakieś pragnienia i emocje. Pod elegancją i szykownością może kryć się chłód, bezwzględność i poczucie odrzucenia. Pragnienie kontroli. A stąd już tylko krok do iście szekspirowskiego dramatu.

Czołówka Sukcesji ma w sobie coś co ma w sobie czołówka The Crown – to po prostu kawałek sztuki sam w sobie. Obie są absolutnym majstersztykiem (ok, The Crown nawet bardziej). Budzą w nas określone emocje nawet zanim zaczniemy oglądać serial.

Ja w ogóle rzadko omijam czołówki seriali, często po prostu z sentymentu, najczęściej z przekonania, że cały odcinek jest całością, że ktoś stworzył intro i muzykę, które są elementem produkcji, czymś co je odróżnia od innych. Rzadko jednak moim głównym motywem jest to, że po prostu nie mogę się napatrzeć i nasłuchać jakie jest świetne. I tak mam właśnie między innymi przy tym Sukcesji. 

Szekspir nosił garnitury

Gdybym była cyniczna powiedziałabym, że wszystkie opowieści o władzy, wpływach, kontroli, relacjach rodzinnych, między rodzicami i dziećmi i między rodzeństwem, zazdrości, lojalności… Krótko mówiąc te, które poruszają tematy tych najbardziej podstawowych, ponadczasowych najgłębiej zakorzenionych w ludziach pragnień i emocji nawiązują do najznamienitszych, klasycznych dzieł kultury, które poruszały je w tak niezapomniany sposób, że stało się do wzorem.

Tyle że… nie zawsze tak jest. Gdyby tak było to takie podejście szybko by nam to spowszedniało. Poza tym nie tylko nie pasuje to do wszystkich opowieści, ale też i gatunków. Mówiąc bez ogródek nie wszyscy twórcy robią to dobrze. Skutkiem czego jest ogrom emfazy i patosu, który zamiast skłaniać do refleksji śmieszy i denerwuje. Sukcesja to opowieść, która doskonale nadaje się do stosowania takich nawiązań. Jest w tej walce o szacunek, miłość władzę i wpływy ponadczasowa, a w zarysowaniu relacji coś poetyckiego. Nawiązania do arcydzieł literatury doskonale tu pasują. Te do Szekspira są wręcz oczywiste. Cała ta historia jest opowieścią o pragnieniu zdetronizowania króla i pewnej ciągłości władzy, ale także o pragnieniu szacunku, miłości, bycia zauważonym jestem zachwycona, że cały drugi sezon ma taką bardzo silną aurę zbrodni i kary, znajdziecie też kilka wyraźnych nawiązań do Biblii.

Royowie

Gdy poznałam bohaterów w pierwszych scenach i w pierwszym odcinku bezpardonowej walki o władzę i wpływy oraz miłość i aprobatę ojca, pomyślałam dosłownie: „jak ja zniosę tych zblazowanych, egotycznych, oderwanych od rzeczywistości bogaczy”. Serio, przypomnijcie sobie pierwszą scenę i niektóre sceny potem w pierwszym odcinku. A potem z Royów wyłonili się po prostu ludzie. Prawdziwi ludzie.

Dlatego uwielbiam te momenty, gdy mimo tych wszystkich okoliczności rodzeństwo Royów zachowuje się po prostu jak rodzeństwo, zapominają o gierkach i starają się siebie wspierać, bronią się, doceniają czy po prostu dogryzają sobie, już nie żeby stworzyć sojusze między sobą lub wspólny przeciw komuś, ale tak po prostu. Poza tym jako dzieci wychowane w dysfunkcyjnej rodzinie są ze sobą związani, zależy im na sobie, starają się jakoś się wspierać, mimo że czasem nie do końca potrafią, bo nie miał ich kto tego nauczyć. Gdy w ich interakcje wkracza Logan niemal książkową odwzorowują własne relacje z dzieciństwa.

Uwielbiam to, że w serialach takich jak Sukcesja chodzi koniec końców o dynamikę relacji między bohaterami, kwestia władz, wpływów, pieniędzy są po prostu rzeczami, które determinują czy nakreślają kontekst relacji między bohaterami, dynamikę tych relacji i samych bohaterów, to z czego się wywodzą i jak sobie radzą. Uważam, że duże biznesowe roszady i kwestie oddania władzy są absolutnie fascynujące, ale tak jak wspominałam. To nie o tym w gruncie rzeczy jest ten serial

To co mnie zawsze fascynuje w opowieściach o rodzinach, szczególnie tych dysfunkcyjnych, z trudnymi relacjami, jak bardzo dzieci starą się nie stać swoimi rodzicami i jak bardzo w niektórych momentach to z nich wychodzi. Connor, najstarszy syn Logana, jedyne dziecko z pierwszego małżeństwa jest zupełnie odrealniony i myśli, że wszystko można kupić, Roman jest upojony swoim statusem, Shiv traktuje życie jako grę i brak jej szacunku do ludzi. Kendall naturalnie kulturalny i traktujący ludzi wrzeszczy na ludzi, bo tak polecił mu ojciec.

Zresztą to co w Sukcesji najbardziej mnie intryguje to to, że żaden z bohaterów nie jest do cna cyniczny, choć na pierwszy rzut oka można by tak sądzić i na pewno byłoby to prostsze i wygodniejsze dla nas. Oni jednak co chwila robią coś, co sprawia, że zmieniamy zdanie, przypominamy sobie, że są po prostu zagubionymi ludźmi. I kiedy już jesteśmy gotowi niemal odetchnąć z ulgą i uwierzyć, że wychodzą na prostą, że coś się w ich życiu i postępowaniu się zmieni. A potem znów czynią coś przez co wracamy do punktu wyjścia.

Jedynym członkiem rodziny Royów, który gra pierwsze skrzypce, ale nie jest tak odklejony od rzeczywistości jest Greg Hisrh, który powoli wkracza do świata Royów i początkowo jest rozgrywany przez rodzinę wkrótce zaczyna sam prowadzić gry i dbać o własne interesy, coraz śmielej poczynając. Często będąc tak samo niejednoznaczny jak reszta. Podzielę się teraz niepopularną opinią – ta postać jest najbardziej irytującą postacią w serialu. Nie rozumiem skąd powszechny zachwyt nad tą postacią. Jego pojawianie się na ekranie najczęściej daje mi poczucie, że oglądam głupiutką, nieśmieszną komedię o mało rozgarniętych nastolatkach. Oczywiście Nicholas Braun gra znakomicie.  

Należy też wspomnieć o tym, że Royów otacza zarząd firmy, który ma silne konotacje z rodziną, często są przyjaciółmi Logana oraz rodzicami chrzestnymi jego dzieci. Przysięgam, że Sukcesja naprawdę momentami przypomina Rodzinę Soprano albo inne produkcje o mafii. W kwestii relacji powiązań, w tym, że są jedną wielką rodziną, ale to nie przeszkadza w popieraniu różnych stron, w zależności od konfliktu. Trzeba jednak, że większość jest lojalna wobec firmy, nawet jeśli dla każdego oznacza to trochę co innego. Poza tym w Sukcesji nie ma nikogo, kto nie popadałby w moralne szarości, delikatnie mówiąc.

Ale wspominając o zarządzie chciałam głównie zwrócić uwagę na to, że w Sukcesji twórcy dają błyszczeć aktorkom i aktorom, którzy przekroczyli wiek średni. Można by tym rozpocząć dyskusję na temat reprezentacji aktorek, które przekroczyły 35 czy 40 lat. To jest duży problem. Dlatego jestem bardzo zadowolona, że w każdym sezonie ważne miejsce w fabule pełnią właśnie takie bohaterki, wyraziste i świetnie napisane.

Kendall

Jeremy Strong jako Kendall Roy oraz Brian Cox jako Logan Roy. Kadr z serialu Sukcesja (Sukcesja 2018- ; HBO)

Kiedy poznajemy Kendalla Roya ma najbardziej poukładane życie rodzinne i zawodowe. Tak, wiem, jak to brzmi, gdy mówimy o rodzinie Royów. Ma dwoje dzieci, którym okazuje czułość i zainteresowanie i stosunkowo dobre relacje z żoną, z którą jest w separacji. Miał problem z narkotykami, ale przeszedł odwyk i wyszedł na prostą. W Waystar Royco pracował na różnych stanowiskach i w różnych miejscach. Widać, że przygotowuje się do objęcia przywództwa w firmie, do przejęcia schedy już od dłuższego czasu z aprobatą ojca (można tak zakładać, bo nic w tej rodzinie i firmie nie może się dziać bez aprobaty Logana). Kendall może nie jest rekinem biznesu, ale jest inteligentny, obyty, dobrze orientujący się w trendach, jego instynkt biznesowy nie jest jeszcze dobrze rozwinięty, ale nie oznacza to, że go w ogóle nie ma. Kendall jest poważny i twardo stąpa po ziemi. Braki nadrabia ciężką pracą, jest świadomy potrzeby dostosowania firmy do zmieniających się czasów. Jest neurotyczny, głęboko niepewny siebie, nieporadny w relacjach z innymi, zestresowany i pełen lęku. Zacina się i zawiesza, sztywnie się porusza. To wszystko próbuje ukryć za pozą bycia twardym graczem, samcem alfa, dumnym i władczym do granic śmieszności albo nadmiernym, idiotycznym, niepasującym do okoliczności luzem. To wszystko nie wychodzi, nie jest naturalne, choć bez wątpienia jak cała rodzina Royów jest arogancki, egotyczny i butny.

Niewątpliwie jednak Kendall jest najbardziej ludzki z całego rodzeństwa, jest autentyczny w swoich zmaganiach, wewnętrznych konfliktach, słabościach, silnych emocjach (jest najbardziej emocjonalny z całej czwórki), ciągłym poczuciu niedopasowania, zagubieniu, przeliczaniu swoich możliwości, porażkach i małych sukcesach, pragnieniu udowodnienia sobie i innym, że sobie poradzi, że jest godny. To jego Logan wybrał na kozła ofiarnego, to on jest zawsze winny.

Kendall to typ postaci, z którymi często sympatyzuję. To postać, która mimo tego, że jest świadoma, że ma braki, ma nadzieję, że jak będzie ciężko pracować to się uda, że będzie to wynagrodzone. A wtedy będzie w końcu spokojny. Kendallowi najbliżej jest do postaci – w swoim ciągłym, niegasnącym pragnieniu udowodnienia swojej wartości, a przede wszystkim miłości, szacunku i aprobaty ojca, oraz grania tego, który jest bezwzględnym, twardym biznesowym rekinem. Gubi się w tym co robi, ponieważ gra kogoś kim w danym momencie nie jest. Ale Boże, to takie autentyczne. Jest jak chłopiec w za dużych butach ojca, który myśli, że już do nich dorósł.

To właśnie po Kendallu i jego walce by się dopasować widać jak bardzo Logan gardzi ludźmi, którzy okazują emocje, Logan uważa to za największą słabość, brak godności. To powoduje, że już na początku czujemy, że nie ma szansy z tym wygrać. Że nigdy nie zachowa się właściwie, że zawsze rozczaruje sobą ojca, którego przecież nie sposób zadowolić.

Drugi syn Logana, jego relacje z ojcem i dynamika, także w kontekście sukcesji Waystar Royco, są centralnym punktem serialu i mimo tego, że w tej produkcji nic nie jest czarno-białe, ale utkane z szarości i to takiej ciemnej szarości to Kendallowi najbliżej jest do protagonisty. Kibicujemy mu, współczujemy, życzymy, żeby się wyrwał. A może po prostu punkt widzenia tak nam się zawęził oglądając tych wszystkich niemoralnych, okrutnych, nieznających żadnych granic ludzi, że wybraliśmy kogoś kto się wydaje bardziej ludzki, z jakiegoś powodu bardziej bliski. To jedna z najciekawszych najbardziej zniuansowanych postaci jakie możemy obecnie oglądać w telewizji. To, że koniec końców lubimy Kendalla, a na pewno często go rozumiemy, współczujemy i kibicujemy i jesteśmy w stanie z nim rezonować zawdzięczamy świetnemu rozpisaniu postaci i absolutnie zachwycającemu aktorstwu Jeremy’ego Stronga. 

Charyzma i zatracenie – o obsadzie Sukcesji

Pomówmy o obsadzie. Bo tak naprawdę, gdybym zrobiła odcinek Aktówkowego podcastu, który opowiadałby o poziomie aktorstwa w Sukcesji to trwałby godzinę. I nie żałowałabym ani jednej minuty.

Początkowo wydawało się, że podobnie jak Logan Roy wiedzie prym wśród rodziny Royów tak Brian Cox będzie wiódł prym wśród obsady, świecąc najjaśniej. To niezwykle charyzmatyczny aktor. Gra sugestywnie i wyraziście, kiedy pojawia się na ekranie zasysa cały tlen. Dawno nie widziałam aktora, który tak naturalnie używałby przekleństw jako przecinku, który budzi taką niepełność i postrach często nawet nie podnosząc głosu, ale tylko mówiąc dobitnie, oddzielając wyraźnie poszczególne wyrazy. Chociaż nie oszukujmy się – Logan najczęściej wpada w szał albo pogardliwy ton i irytację. Ogromna klasa i umiejętności Coxa sprawiają, że w ogóle jesteśmy w stanie oglądać Logana na ekranie. Choć nie zawsze – tak jak wspomniałam w Sukcesji jest kilka scen, które najchętniej by się wyłączyć, które oglądamy jednym okiem i czekamy aż się skończą.    

Jeremy Strong natomiast w tych pierwszych odcinkach doskonale lawiruje między powagą a śmiesznością Kendalla, między jego mniemaniem o sobie, a rzeczywistym oddziaływaniem. Między pragnieniem i działaniem a niepewnością i kompleksami. Przede wszystkim jednak doskonale zagrał pewną niezręczność, sztywność, skrępowanie tej postaci (jaki jest najlepszy polski odpowiednik angielskiego słowa akward?), to, że jego brak pewności siebie widać nawet w sposobie w jaki mówi i jak się porusza.

A potem stopniowo i niepostrzeżenie wysunął się na czoło i nigdy, ani na chwilę tego pierwszeństwa już nie oddał (może z wyjątkiem dwóch czy trzech scen). Od początku grał uważnie i wywarzenie. I można by to śmiało uznać, że to dlatego, że to po prostu postać Kendalla taka jest. I w sumie to prawda. Tyle, że to wynika przede wszystkim z aktora. Jeremy sobie kawałek po kawałku budował tę postać, rozkładając akcenty, pracując nad mową ciała, nad sposobem mówienia, ekspresją, mimiką, bez pośpiechu, aż wreszcie w połowie jakoś w połowie sezonu pokazał jak znakomitym jest aktorem a to na jaki poziom aktorstwa wspiął się w drugim sezonie mnie zachwyca. Ukazuje cały skrajny wachlarz emocji od pustki po euforię, od gniewu i pogardy do łagodności i delikatności, od zupełnej desperacji i zrezygnowania do zdecydowania. Od narcystycznego upajania się władzą do zagubienia i pewnej bezbronności. Rzadko kto tak wiarygodnie gra pustkę, desperację, wyczerpanie i roztrzęsienie czy załamanie. Te wszystkie emocje są bardzo trudne do zagrania, a to jak robi to Jeremy… naprawdę brak mi słów. Gra niesamowicie empatycznie, z absolutnym zrozumieniem postaci jako całości i jej skomplikowania. Z jednej zupełnie oddaje siebie, zatraca się bez reszty, ale nie traci przy tym jednak owej uważności, dzięki czemu jest w stanie doskonale uchwycić skomplikowanie postaci i jej niejednoznaczności. Nie potrafię sobie nawet wyobrazić jak wiele go kosztuje granie na tak wysokich emocjach własnych. Jednak to, co otrzymujemy jako efekt tego wyczerpującego poświęcenia niemal zapiera mi dech. Te wszystkie emocje, reakcje, sytuacje są tak autentyczne, surowe, że wzbudzają realne emocje u widzów. Z tego co czytałam przygotowując się do pisania tego tekstu niektóre z kluczowych dla postaci Kena scen Jeremy zaimprowizował. Niezależnie od tego czy tak było w istocie, jego aktorstwo powala ogromnym pokładem zrozumienia i współczucia dla bohatera i niezwykłym skupieniu na roli.

Mimo że to Jeremy Strong kradnie ten show cała obsada zasługuje na owacje. Na szczególne wyróżnienie oprócz wspomnianych aktorów zasługują wcielająca się w Shiv Roy Sarah Snook oraz Kieran Culkin (Romulus Roy).

Jestem przekona, że to właśnie dzięki bardzo ekspresyjnemu, radosnemu sposobowi gry Kierana Culkina jestem w stanie nie dać się całkowicie owładnąć irytacji, kiedy widzę postać najmłodszego syna Logana na ekranie. Roman jest jak brzęcząca mucha i łatwo byłoby przeoczyć inne aspekty ważne dla tego bohatera. A jednak tak jak to w Sukcesji – zawsze jest coś pod powierzchnią, coś pod pozorami. Roman ma swoje własne problemy, traumy i kompleksy, ale jednocześnie jest cyniczny, wywyższa się, blisko mu do błazna, który mąci dla samej przyjemności obserwowania chaosu jaki wywołał. To właśnie te cechy są najczęściej i najbardziej widoczne. Mam wrażenie, że gdyby Romana grał jakiś inny aktor mógłby się w tym pogubić i zostałaby tylko powierzchnia, bo ona jest najgłośniejsza, zajmuje najwięcej miejsca, najbardziej może obezwładnić.  Kieran jednak bardzo się stara, żeby wybrzmiało coś, poza tym, nadaje mu jakiegoś takiego wymiaru sympatyczności i wrażliwości. Roman często przez swoje kąśliwe, złośliwe przesadzone komentarze okazuje swojemu rodzeństwu troskę i Culkin doskonale w tym balansuje. Sprawia, że to jest zauważalne.

Dzięki aktorstwu Sarah Snook jesteśmy w stanie zobaczyć sprzeczne emocje, które targają Shiv, zrozumieć jej motywację. Świetnie gra mimiką, Shiv to postać, która musi ciągle walczyć o swoją pozycję. Jako najmłodsze dziecko i jedyna córka, jest ciągle infantylizowana przez ojca. Chce udowodnić swoją wartość i kompetencje, jednocześnie zdarza jej się wycofywać z konfrontacji, bo nade wszystko – tak samo jak jej bracia – pragnie akceptacji i aprobaty ojca. Snook dobrze sobie z tym radzi.

Obowiązkowo

Sukcesja to serial, po który obowiązkowo musicie sięgnąć. To jedna z najlepszych rzeczy jakie ma oczywiście kilka punktów, które mogą utrudnić zakochanie się w tym serialu. Przede wszystkim jeszcze nie lubicie wyrazistych seriali obyczajowych (ja je kocham) musicie przebrnąć przez dwa lub trzy odcinki, które przedstawiają bohaterów i ich sytuację. Szanse, że się zakochacie są ogromne. W ogóle zawsze mnie to dziwi, że ludzie narzekają na wolne tempo pierwszych odcinków seriali (lub początków filmów) i przedłużoną ekspozycję. Ja w większości przypadków to uwielbiam – to, że dopiero poznajemy bohaterów, ich życie, codzienność i relacje, to, że są dopiero na początku nieświadomi, tak samo jak odbiorcy, że ich się zmieni.

Poza tym uważam – i nie jestem w tej opinii odosobniona – że Sukcesja z każdym kolejnym odcinkiem staje się coraz bardziej ekscytująca i wciągająca. Jest nie tyle coraz lepsza, bo od początku była znakomita, co jeszcze bardziej wielowarstwowa. Poza tym drugi sezon jest jeszcze lepszy od pierwszego, a trzeci jest podobno jeszcze lepszy od dwóch poprzednich. Sukcesja osiąga jakiś kosmiczny poziom. Od dawna nie widziałam czegoś tak znakomitego.

Zobacz także

Daj znać, co myślisz

Ta strona używa ciasteczek. Ok, świetnie! Polityka prywatności