Strona główna Serial Krajobraz po trzęsieniu ziemi – o początku trzeciego sezonu Sukcesji

Krajobraz po trzęsieniu ziemi – o początku trzeciego sezonu Sukcesji

Autorka: Katarzyna Goworek
0 Komentarz

W pierwszym odcinku trzeciego sezonu Sukcesji wszystko jest znajome i ekscytujące, ale równocześnie zmienione i niepokojące. Do tego stopnia, że do końca nie wiadomo czy to budowanie nowej rzeczywistości czy zapowiedź katastrofy. Tekst zawiera spoilery.

Jak już wspominałam w poniedziałek w Stories na Aktówkowym Instagramie postaram się publikować wpisy po każdym odcinku nowego sezonu Sukcesji. To ekscytujące, bo rzadko mam okazję recenzować rzeczy na bieżącą, zwykle jestem tą, która spóźnia się na imprezy. Wynika to z wielu czynników, np. w przypadku filmów nie wróciłam jeszcze do nawyku regularnego chodzenia do kina po pandemii. W każdym razie bardzo się cieszę na te kilka tygodni z Sukcesją. Niektórym może się to wydać zbyt monotematyczne i męczące, z drugiej teksty na pewno przypadną do gustu, tym, którzy mają obecnie (albo kiedyś będą mieli) hype na Sukcesję i ciągle im mało tekstów i analiz na ten temat.

(Pusty) krajobraz po trzęsieniu ziemi

Muszę przyznać, że pierwszy odcinek trzeciego sezonu Sukcesji wydał mi się zupełnie inny niż zwykle i to do tego stopnia, że jakoś przed pierwszą połową odcinka obok ekscytacji i typowej w takich sytuacjach reakcją: „O mój Boże, dotrwaliśmy, co tu się dzieje, ojej!” usiłowałam opanować lekkie zmarszczenie brwi. W końcu odkryłam, o co mi chodziło i między innymi dlatego zdecydowałam się napisać ten wpis.

Ale od początku, nie uprzedzajmy faktów.

Pierwsze sceny pozwoliły nam wejść w nowy sezon Sukcesji z przytupem i w typowy dla tego serialu sposób. Widzimy Kendalla zamkniętego w hotelowej łazience, wyraźnie roztrzęsionego i zagubionego, próbującego się uspokoić medytacją, a także leżeniem w pustej wannie (to bardzo ładny nienachalny detal – w pierwszym odcinku drugiego sezonu Kendall zanurza się w wodzie w SPA, niemal to, w ostatnim – dryfuje w basenie wypełnionym wodą, a w tym odcinku, kładzie się w pustej wannie.

Karolina – specjalistka od PRu w Waystar Royco i Greg się o niego niepokoją. Wydaje się, że stoi przed ostateczną decyzją – dać się zdławić lękowi i panice albo stanąć do walki, którą rozpętał. I kiedy wychodzi, zapina marynarkę i mówi „Chodźmy”. I miałam przypływ ekscytacji, bo właśnie takiego Kendalla, z tego momentu chciałabym oglądać. Niestety nie wyszło, ale o tym za chwilę

Tymczasem Logan również zwiera szyki. Ma po swojej stronie trójkę pozostałych dzieci i ważnych członków zarządu. Najpierw lecą na lotnisko i planują, gdzie kto poleci i co będą robić by nie tylko zniwelować szkody, ale przede wszystkim uniknąć najgorszych konsekwencji. Rozpoczyna się także walka z czasem, próby przeciągania innych na swoją stronę, ustalanie długofalowej strategii.

To wszystko jest absolutnie fascynujące. Sceny, z których równolegle Logan i jego drugi syn obmyślają strategie, badają możliwości, testują różne rozwiązania, zwierają szyki, negocjują… To wszystko przypomina nowoczesną, elegancką, choć równocześnie bezpardonową partię szachów. Taką, w której bój toczy się nie tylko o zwycięstwo, ale także o przetrwanie.

Co więc było na tyle niecodzienne, że jednak oglądało się ten odcinek dosyć dziwnie? Mimo że Sukcesja zawsze koncentrowała się głównie na Royach. Byłam jednak przyzwyczajona, że nasi bogacze nie obracają się w próżni, w swojej bańce – zdecydowanie, ale nie w próżni. Rozpościerająca się panorama Nowego Jorku, przestronne pomieszczenia, zatłoczone ulice, interakcje. To wszystko było nieodzownym elementem Sukcesji.

Otóż ten odcinek był niesamowicie… wyludniony. Zawężony do głównych bohaterów (i do przedstawienia nowych bohaterek), ale także przestrzennie. Co daje niesamowite, niemal klaustrofobiczne wrażenie. Najpierw jesteśmy w pokoju hotelowym, potem w samochodzie, gdzie jest tylko Karolina, Kendall, Jess i Greg. Do tego lotnisko, na którym jest pusto, pokój, w którym siedzi Logan i jego sprzymierzeńcy, potem pokład samolotu, dom Ravy. Wszędzie są właściwie sami, jakby nie było innych ludzi na świecie, ludzi widzimy właściwie tylko w momencie, gdy młody Roy, wychodzi z konferencji oraz stoją w korku.

Umieszczając to wszystko w kontekście – mamy pandemię, kręcenie serialu w tych warunkach musiało być bardzo wymagające i trudne, a także bardzo stresujące. Na pewno nie takie same jak praca w czasach przed pandemią. Zachować zasady bezpieczeństwa, zapewnić bezpieczeństwo ekipie i ludziom wokół to zapewne wymagało kompromisów.

Mimo całej dziwności, to jest również niesamowicie symboliczne – dla Royów i osób wokół nich to, co się teraz dzieje jest obecnie całym światem. Nie potrzebują innych ludzi, chyba, że mogą im się przydać. Nie obchodzi ich zatłoczone, codzienne życie metropolii. Oni stoją oko w oko z decyzją, którą podjęli (Kendall) oraz kolejną batalią (Logan).  Te ciasne zamknięte, przestrzenie, ograniczenie towarzystwa tylko do osób zaufanych doskonale oddają sytuację postaci. Czas zewrzeć szyki, jeszcze bardziej ograniczyć zaufanie i skupić się na rzeczy najistotniejszej. Reszta świata może nie istnieć i dla nich w tym momencie nie istnieje.  

Fragment jednego z plakatów promujących trzeci sezon Sukcesji (HBO, 2018-)

Kendall stąpa po linie

Drugą rzeczą, która bardzo zgrzytała był Kendall. Tak, aż sama jestem zaskoczona. Nie do końca nawet potrafię wysondować czy to prostu zachowanie bohatera zostało napisane tak bardzo grubymi kreskami, że można by uznać je wręcz za karykaturalne czy to Jeremy Strong stracił swoje wyważenie w zatraceniu w roli i zostało w tym odcinku samo zatracenie, bez ram i granic. Myślę jednak, że to raczej to pierwsze, gdyż Strong pomimo swoich bardzo intensywnych i wymagających emocjonalnie metod zawsze był uważny w swojej grze.

I nawet nie chodzi o to, że Kendall w obliczu triumfu, ważnej decyzji, którą podjął w wyniku ostatniej rozmowy z ojcem przez którą przede wszystkim zwątpił w ciężar swojej winy, powrócił do swojego naturalnego stylu bycia sprzed tych wszystkich trudnych wydarzeń. Może to i jest Kendall, którego widzimy w pierwszej scenie serialu, ale tym razem nakręcony, dziwny, z uśmiechem człowieka, który jest na haju albo traci kontakt z rzeczywistością.

Jasne, tu są silne emocje i bodźce – adrenalina, poczucie, że jest się wolnym, zmniejszeniami poczucia winy, odzyskanie poczucia sprawczości i możliwości wyboru. Ale on zachowuje się całkowicie nienaturalnie, biega, nie przestaje gadać, wydaje się absolutnie poza kontrolą.

Muszę jeszcze powiedzieć, że jestem po prostu także zirytowana własną naiwnością (znowu) dałam się nabrać. Tak jak pisałam w tekście ogólnym o Sukcesji, kiedy już myślimy, że bohaterowie się zmieniają, rozumieją coś, są gotowi ponieść konsekwencje (Kendall był gotowy pójść do więzienia za czyn, którego nie popełnił, żeby ponieść karę za inny czym), wystarczy jakiś bodziec, żeby tego jednak nie zrobili i co więcej powrócili do swojego zachowania z samego początku.

I o ile niektóre zachowania ja uznaje za mechanizm obronny Kena, np. tekst o tym, że kto powiedział, że nikogo nie zabiłem (nie może teraz o tym myśleć, bo to nie jest moment żeby się rozsypać, tylko żeby działać), to większość jest po prostu straszna, szczególnie egotyzm, egoizm, przekonanie o wyższości nad wszystkimi w pokoju (nawet jeśli jesteś w pokoju w domu byłej żony) i niezachwiana wręcz pewność, że ja teraz jestem królem świata i ja tu rządzę (chociaż to akurat wynika pewnie z tego, że mimo wszystko nie czuje się tak pewnie jakby chciał, więc przesadza do czasu aż się to stanie). Jest absolutny brak opanowania i granic

Honorowo też muszę wspomnieć o nawiązaniu do Bojacka Horsemana. Kendall zawsze mi go przypominał.

Czuję, że zbytnia buta Kendalla skończy się dla niego katastrofą.

Nikt nie powiedział jeszcze ostatniego słowa

Jeżeli chodzi o pozostałe dzieci Logana tu nie zadziało się nic szczególnie nowego. Drużyna Gerri i Romana była zapowiadana już w poprzednim sezonie. I to niezależnie od tego czy myślimy o niej głównie jako o relacji biznesowej, czy dodamy do niej wątek romansowy. Tak czy inaczej będzie ciekawie. Niezależnie od tego, czy uznamy, że rozmowa Romana z ojcem miała na celu przekonanie go do mianowania Gerri na szefową czy nie, Logan tak właśnie uczynił. I teraz naprawdę będzie ciekawie, choć, biorąc pod uwagę wszystkie okoliczności naprawdę nie zazdroszczę osobie, która miałaby przejąć firmę w takich okolicznościach prawnych i marketingowych. Nawet jeśli to przejęcie władzy tylko pozorne, gdyż tak naprawdę to nadal Logan będzie o wszystkim decydował.

Jeżeli natomiast chodzi o Shiv to w tym odcinku widzimy dokładnie jak samotna jest to postać. Do tej pory nie było to aż tak widoczne, bo miała Toma, którym mogła swobodnie komenderować. Miała nad nim widoczną przewagę. Wydaje się, że nawet wciąż ją ma, ale nie ma już tego bezkrytycznego uwielbiania. Po tym jak ich relacje znacznie popsuły się w finale drugiego sezonu teraz są zdecydowanie chłodne i zdystansowane, a ona zdecydowanie nie odnajduje się w tej sytuacji (wszystkie dzieci Logana są narcystyczne, ale mają trochę inne zachowania). Shiv usiłuje trzymać rezon, ale traci zimną krew, w obliczu, gdy nawet osoba, którą uważała za kumpelę zbyła ją i propozycję współpracy. Osamotniona, sfrustrowana Shiv na pewno nie podda się bez walki. I jestem przekonana, że zmieniła zdanie i pojechała do brata obmyślać nowy plan.

Zresztą, czy w świecie Royów w ogóle istnieją takie relacje jak przyjaźń. Na początku, gdy wszystko jeszcze trzymało się pozorów, że to taka standardowa rodzina z własnymi problemami i traumami, ale nie różniąca się zanadto od nas, tyle, że po prostu bardzo, bardzo bogata myślałam, że taką przyjaźnią jest Logan i Frank, jednak ta ułuda prysła już pod koniec pilota Sukcesji. Przynajmniej ze strony Logana. W ogóle uwielbiam Franka i jego relacje z dziećmi Logana. To obok Gerri moja ulubiona postać drugoplanowa. Nawet tak lubiana przez niektórych widzów przyjaźń Kendalla i Stewy’ego wydaje mi się niewiarygodnie jest dla mnie toksyczna i zła. Nie sądzę, żeby w tej kwestii coś się zmieniło, nawet jeśli w tym sezonie zawiążą sojusz, będzie chodziło o zwycięstwo i wpływy. Tak nie wygląda przyjaźń.

A Connor? Jest jak zwykle pomijany przez ojca w budowaniu strategii (także przez to, że po prostu dystansował się od firmy) i naprawdę było go mało w tym odcinku. Ale pamiętając o jego wielkich planach sądzę, że będziemy go widywać.

Nowe postacie i powroty

Zacznę od powrotów, bo strasznie się cieszę, że wróciła Rava, była żona Kendalla. Oprócz tego, że Natalie Gold jest świetna i gra bardzo naturalnie, to jest moją ulubioną postacią drugoplanową i bardzo mi jej brakowało w drugim sezonie. Mam nadzieję, że będzie ważną postacią w trzecim sezonie, szczególnie, że Kendall, z początku, z pewnym zakłopotaniem, ale potem bez żadnego skrępowania po prostu urządził. Jego dawna miłość z tego co wiemy i obserwujemy nigdy nie dała się wciągnąć w te igrzyska Royów, w te gierki, knowania, układy sił. Jest jedną z najbardziej zwyczajnych osób z najbliższego otoczenia Royów. W przeciwieństwie do Grega, który dał się wciągnąć w ten szalony wir układów od razu i bez mrugnięcia oczu.

Rava nigdy nie była okrutna i mściwa. Jest ironiczna, sarkastyczna, bywa złośliwa, ale nigdy nie była okrutna, stara się wspierać Kendalla, jest życzliwa i cierpliwa, wybucha wtedy, gdy ma do tego naprawdę dobry powód. Zresztą, dajcie spokój, jak można nie lubić Ravy po tym jak przyjechała do szpitala w drugim odcinku pierwszego sezonu?   

Można odnieść wrażenie, że wciąż jest trochę jeszcze aktualną miłością Kendalla. Zachowuje się wobec niej tak idiotycznie, dziecinnie i głupio. A może po prostu odmawiam myślenia, że to zwykła zazdrość z obrzydliwym zabarwieniem mizoginii? Z drugiej strony jeśli jednak to miałoby potwierdzać jakieś uczucia to dawałoby nam kolejny niechlubny, toksyczny przykład pewnego usankcjonowania tak zwanych końskich zalotów i tłumaczenie, że Kendall może po prostu inaczej nie potrafi jest słabe. Także nie wiem co jest gorsze.

Jeżeli chodzi o nowe postacie. Uważam, że zostały wprowadzone bardzo naturalnie – młody Roy po zamachu na króla Waystar Royco potrzebuje świetnej reprezentacji prawnej, a po tym jak stwierdził, że Karolina niewystarczająco się zadeklarowała potrzebuje także reprezentacji i doradztwa w mediach. Jeszcze nie wiemy za dużo o nowych bohaterkach, ale myślę, że będzie ciekawie. Mam tylko nadzieję, że twórcy nie popadną przy okazji w stereotyp silnych, niezależnych, bardzo inteligentnych bizneswomen. Uważam, że prawdopodobieństwo jest niewielkie. Sukcesja jest doskonale napisana i przemyślana. Wątpię by zdecydowali się na tak leniwe rozwiązanie.

Co to wszystko znaczy?

Przewidywania w tym momencie są raczej jak wróżenie z fusów. I nie mówię Wam tego tylko dlatego, że na HBO GO hula już drugi odcinek i pierwszy odcinek już właściwie nikogo nie obchodzi w obliczu tego co wydarzyło się w drugim. Po prostu na tym etapie trudno cokolwiek przewidywać. Na razie wszyscy są w szoku i zaskoczeniu, działają, jak powiedział Logan, na „ślinie i adrenalinie”, badają swoje pozycje, możliwe opcje i ruchy Jesteśmy w końcu dopiero na początku, jeszcze przed nami wiele emocji

Jedyne czego bym chciała, to to, żeby na stronę Kendalla przeszli jego młodszy brat i siostra, a Connor lawirował między rodzeństwem a ojcem. Kocham wszystkie wspólne sceny z młodymi Royami, aktorzy mają niesamowicie fajną energię, brylują w świetnie napisanych scenach, ciągle mi ich mało. Prawda jest też taka, że mieli po prostu za mało wspólnych scen.

To bardzo ważne również w kontekście tego, że Sukcesja to opowieść o przemocy w narcystycznej rodzinie, chcę ich widzieć razem na ekranie wzajemne dzięki wzajemnemu wsparciu jest łatwiej, silniejsi, bronią się nawzajem.

Mam też wrażenie, że postać Kendalla powoli zmierza w przepaść. Bycie w tak silnych emocjach nikomu nie pomaga, poza tym ma tendencję do popadania w skrajne emocje i przez to do imponującego podnoszenia się i do spektakularnych upadków. To jest dla nas ciekawe do oglądania, dla Stronga ciekawe do grania, ale dla postaci zwykle źle się kończy. Szczególnie, że nasz potencjalny Sukcesor (a raczej były potencjalny sukcesor, bo teraz przecież sam usiłuje przejąć władzę) jeszcze nie wygrał). Na razie tylko wypowiedział wojnę.

Czeka nas zapewne jeszcze wiele zwrotów akcji. We wtorek HBO potwierdziło, że przedłuża Sukcesję o kolejny sezon. To cudowna wiadomość, choć to było niemal pewne, czekaliśmy jedynie na oficjalnie potwierdzenie. Osobiście bardzo bym chciała, żeby Sukcesja zamknęła się w pięciu sezonach.  Patrząc na tempo i sposób w jaki twórcy prowadzą akcję to byłoby najlepsze wyjście. Obawiam się, że gdyby ograniczono ich do czterech sezonów doprowadziłoby to do zbyt szybkiego zamknięcia wątków, wszystko zostałoby zbyt ściśnięte. Szkoda takiego serialu jak Sukcesja na to, by wszystko nie działo się tak jak zaplanowali (wystarczy, że covid utrudnił pracę nam wszystkim).

A co wy sądzicie o początku trzeciego sezonu Sukcesji?


Kwestie organizacyjne – Niedziela! (Bo już po północy). Wieczorem obejrzę drugi odcinek i postaram się wrzucić tekst jak najszybciej. Chciałabym, żeby wpisy dotyczące nowych odcinków pojawiały się do środy wieczorem. Nie wiem jednak czy temu podołam (szczególnie, że mam w sumie jeden zaległy). Piszę dosyć wolno z powodu porażenia, dokładając do tego chwile zwątpienia, które mam zawsze tuż przed ukończeniem i opublikowaniem tekstu, zamknięcie tekstu w tak krótkim czasie jest dla mnie trudne. Jednak między innymi dlatego zdeklarowałam się, że będę regularnie publikować teksty. I naprawdę będę się starała.

Zobacz także

Daj znać, co myślisz

Ta strona używa ciasteczek. Ok, świetnie! Polityka prywatności